sobota, 8 listopada 2014

„Śpiewać każdy może...”, czyli o tym co mi w duszy gra

Istnieje przekonanie, że człowiek w pełni szczęśliwy może być tylko  wtedy, kiedy robi to, co lubi, kocha, kiedy robi coś, co sprawia mu przyjemność. Wydaje się to banalnie proste, przepis na szczęśliwe życie na wyciągnięcie ręki. Jednak nie każdy tego doświadcza. Ja należę do grupy tych szczęśliwców, którzy odkryli, co im  sprawia w życiu przyjemność. Już od dawna wiedziałam, czego tak naprawdę chcę. Od zawsze chciałam i chcę śpiewać. Takie stwierdzenie może przypominać odpowiedź na pytanie zadane małej dziewczynce: kim chcesz być jak dorośniesz? Odpowiedź brzmi: piosenkarką. Może to zabawnie brzmi, jednak prawda jest taka, że moje marzenie jest niezmienne od wielu wielu lat.

Jak już wspomniałam, moja przygoda ze śpiewaniem trwa od najmłodszych lat. Śpiewałam zawsze i wszędzie. Czasami nie było mnie widać, ale było słychać. Na początku wyglądało to niewinnie, śpiewanie przeróżnych piosenek w domu, na podwórku. Kiedy poszłam do szkoły, moja wychowawczyni zauważyła, że lubię śpiewać i postanowiła pomóc mi wykorzystać talent. Zaczęłam uczestniczyć w pierwszych konkursach wokalnych. Zaskoczeniem dla wszystkich było, kiedy jako osoba początkująca, bez pobierania lekcji śpiewu, zdobywałam wyróżnienia. To było motywujące i sprawiało mi wielką radość.

Im byłam starsza, tym więcej osób w szkole zauważało, że potrafię śpiewać i że sprawia mi to przyjemność. Należałam do chóru szkolnego, z którym występowaliśmy na uroczystościach szkolnych. Jednak nie czułam się pewna swego głosu i umiejętności. Dopiero w liceum dotarło do mnie, że robię to dobrze, tylko brakuje mi warsztatu. A stało się to przez przypadek. Zostałam namówiona przez przyjaciółkę do udziału w organizowanym przez moje liceum konkursie piosenki angielskiej. Nigdy nie zapomnę tego, jak wielkim stresem był ten występ, występ dzięki, któremu wygrałam konkurs i stałam się znana w szkole. Od tamtej pory zaczęło się moje śpiewanie „na poważnie”. Śpiewnie w szkolnym zespole Freony, różnego rodzaju konkursy wokalne, występy w szkole. Zaczęłam wierzyć w siebie i swoje możliwości. Nie zawsze występ był udany, nieraz zapominałam tekstu piosenki, albo myliły się wersy. Jednak po chwilowych załamaniach, odżywał we mnie duch walki i wracałam do pracy nad sobą.

Poza śpiewaniem szkolnym było śpiewanie w domowym zaciszu. A dokładnie śpiewanie na ising.pl lub nagrywanie coverów w moim „małym studio”.  Jednak pierwsze nagrania nie miały oszałamiającej jakości, dlatego należało zainwestować w lepszy mikrofon. Kiedy jakość się poprawiła, ja byłam bardziej zadowolona z nagrań i dzięki temu coraz częściej zaczęłam je publikować i pokazywać innym.

Przez pewien czas moi bliscy wierzyli we mnie bardziej niż ja sama. To często dzięki nim na coś się decydowałam. Tak też było w przypadku decyzji uczestnictwa w precastingu do Mam Talent, Must Be The Music czy The Voice of Poland. Mimo, że w żadnym z tych programów się nie udało, cieszę się, że tam byłam. W takich miejscach poznaje się wielu cudownych ludzi. Z niektórymi do tej pory utrzymuję kontakt. Oprócz szansy poznania nowych znajomych, mogłam też od kuchni odkrywać, jak funkcjonują programy typu talent show. Z własnych obserwacji i doświadczeń innych wiem, że nie zawsze talent jest tym, co liczy się najbardziej. Często ważniejsze jest to, czy lubi cię kamera, czy ma się historię, która wzruszy wszystkich. Telewizja szuka maszynki do zarabiania pieniędzy. Nigdy nie chciałam stać się taką telewizyjną marionetką. Dlatego kiedy na jednym z precastingów usłyszałam, że nie nadaję się do telewizji, odpuściłam sobie wszystkie tego typu programy. Chcę coś zrobić bez pomocy telewizji, która i tak wykreowałaby mnie na sposób dla niej wygodny, a ja posłusznie musiałabym się na wszystko godzić, bo przecież „spełniają” moje marzenie.

Jest wiele osób, które są sceptyczne w stosunku do moich planów. Ja jednak nie wątpię w to, że mi się uda. To jedyny cel w moim życiu, który pozostaje niezmienny od 15 lat. Jestem samoukiem, nigdy nie chodziłam na lekcje śpiewu. W liceum kilka razy przed ważnym konkursem byłam przesłuchiwana przez profesjonalistę, aby udzielił mi wskazówek co do wykonania wybranej przeze mnie piosenki. Wszystko, każdy występ, każda porada, krytyka i pochwała sprawiały, że stawałam się lepsza w tym, co robię.

Sama piszę teksty swoich piosenek. Piszę je też od zawsze. Czasami przy porządkowaniu pokoju odkopię stary zeszyt z zapiskami pierwszych tekstów. Niektóre z nich pamiętam do tej pory, pamiętam również melodię, jaką do nich wymyśliłam. Jednak w porównaniu z obecnymi tekstami wydają się czasem zabawne, dziecinne. Gdyby ktoś przeczytał wszystkie te teksty, mógłby zaobserwować, jak się zmieniałam emocjonalnie i duchowo. Większość z nich powstało pod wpływem chwili. Nie wiadomo skąd do głowy przychodzi zdanie, a za nim melodia i nie ma innego wyjścia, niż tylko gdzieś je zapisać. Natchnienie nie zna się na porach dnia. Nieraz zdarzyło się, że przychodziło do mnie w momencie, czy to kiedy zasypiałam, czy też podczas zajęć, dopadało mnie także, gdy szłam ulicą. To fascynujące i denerwujące jednocześnie. Denerwujące w momencie, kiedy masz pomysł, tekst w głowie, a nie masz gdzie go zapisać. Powtarzam sobie, że zapamiętam, lecz najczęściej kończy się na złości na samą siebie, że słowa gdzieś uciekły.

Oprócz samotnego śpiewania w czterech ścianach, nagrywam czasem z moimi braćmi ciotecznymi. Najczęściej działamy w wakacje, kiedy każdy ma więcej czasu niż tylko parę chwil. Całkiem przypadkowo, bo przez ogłoszenie w Internecie, poznałam dziewczynę, z którą miałyśmy grać na deptaku w Lublinie. Mimo wielu prób, z przyczyn technicznych realizacja tych planów nie udała się nam. Jednak to nie koniec znajomości, mamy ochotę na nagrywanie razem znanych piosenek w całkiem innych aranżacjach. Czeka na mnie kolejne doświadczenie.

Kiedy stanęłam przed wyborem, na jakie pójść studia, dowiedziałam się, że jest możliwość studiowania tego, co lubię robić. Miałam na oku Jazz i muzykę estradową na UMCS. Wtedy myślałam, że to idealne rozwiązanie. Jednak ponieważ jestem samoukiem, nie chodziłam na lekcje śpiewu ani do szkoły muzycznej, czekała mnie ciężka praca do egzaminów wstępnych. Wszystko potoczyło się tak, że nie studiuję tego wymarzonego kierunku. Studiuję coś całkiem niezwiązanego z muzyką. Ale jako że wyznaję zasadę, że nic nie dzieje się bez przyczyny, nie martwi mnie to. Nie żałuję decyzji o wyborze kierunku studiów, choć był on w znacznym stopniu przypadkowy. Nie żałuję, bo poznałam kolejnych wspaniałych ludzi, którzy też we mnie uwierzyli, trzymają za mnie kciuki, a to bardzo motywujące.

Zmotywowali mnie oni na tyle, że od tego roku jestem szczęśliwą chórzystką Chóru Akademickiego UMCS. Z chórem śpiewamy coś całkiem innego od utworów, które śpiewam na co dzień. Ale chciałam spróbować czegoś nowego, innego. Po pierwszych próbach byłam lekko zagubiona, ale nie zrezygnowałam, bo tu nauczę się, jak kontrolować swój głos. Poza tym mam regularne próby dwa razy w tygodniu, co jest bardzo korzystne, ponieważ stanowi to regularny trening i już zauważyłam tego pozytywne efekty. Oprócz tego kolejnym pozytywnym aspektem bycia w chórze jest to, że ci, którzy robią największe postępy, stają się najlepsi, wybierani są do koncertów, a koncerty odbywają się nie tylko w Polsce, ale na całym świecie. Z chórem oprócz rozwoju wokalnego mam szansę na zwiedzanie świata, co bardzo mobilizuje.

Kocham improwizację, wymyślanie, jak dany utwór brzmiałby w innym gatunku muzycznym. Nie lubię odtwarzać oryginału, zawsze musi być coś mojego, coś od serca, bo każdy z nas w inny sposób czuje poszczególne utwory. Takie zabawy muzyką utrwalam na nagraniach, potem je udostępniam. Założyłam swój fanpage na Facebooku: Depta Śpiewa. Tam wstawiam wszystkie swoje nagrania i powolutku pojawiają się nowi fani. To wszystko po to, aby pokazać się, że jestem. Żeby zaprezentować siebie, swoje możliwości, grzechem byłoby nie wykorzystać tak doskonałego medium, jakim jest Internet. Wielką radość przyniosła mi reakcja na publikacje nagrania z moim własnym tekstem, wszystkie miłe słowa uskrzydliły mnie i zmotywowały do dalszego działania. Dały też nadzieję, skoro ta piosenka się spodobała, to inne też mogą. Mam zeszyty pełne tekstów, głowę pełną melodii, brakuje mi tylko muzyków do towarzystwa, ale to da się załatwić.

W tym wszystkim, co się dzieje wokół mnie, w tym całym pośpiechu, ja mam w głowie swój cel, do którego stale i wytrwale dążę. Jeśli chodzi o to, co z tym wszystkim dalej, to w najbliższym czasie mam zamiar kontynuować pisanie tekstów, nagrywanie coverów i uczęszczanie na chór. Następnym planem jest odnalezienie osób, z którymi mogłabym pracować nad swoimi tekstami, żeby zacząć tworzyć, aby poczuć się spełnioną, że nareszcie po tylu miesiącach coś rusza się w odpowiednim kierunku. Moim marzeniem jest zaistnieć w muzyce alternatywnej. Nie potrafię określić jednym gatunkiem muzycznym tego, co mi w duszy gra. Gra mi rock i metal, gra jazz i soul. Dziwne połączenie, ale wszystko co inne, przyciąga mnie. Jest wiele rzeczy, których chciałabym spróbować, jedną z nich jest nauka growlu. Śpiewanie tak bardzo odmienne od tego, które ćwiczę w chórze, ale nowe doświadczenia to nowe perspektywy.

Śpiew był i jest dla mnie odruchem warunkowym, często zdarza się, że nie wiadomo skąd przychodzi do głowy melodia i słowa. Gdy byłam dzieckiem, śpiewanie było zabawą. Teraz jest także szansą na robienie tego, czego się kocha i możliwością utrzymywania się z tego. Śpiew jest całym moim życiem, nie potrafię sobie wyobrazić tego, że robię coś innego. Przez muzykę wyrażam emocje, opowiadam o sobie. Daje mi to tyle radości, jak nic innego wokół mnie. Dzień bez śpiewania jest dniem straconym. Świadomość tego, że wiem, czego chcę, że cel jest do zrealizowania, daje mi siłę do działania każdego dnia. Znalazłam swój sposób na wyrażanie siebie, na to, by dać coś od siebie. Odnalazłam sens, wszystko wokoło się zmienia, ja również. Otoczenie daje mi wiele możliwości, wystarczy tylko chcieć i działać. Samym myśleniem, czy wyobrażaniem tego, czego chcemy żeby się spełniło, nie ruszymy z miejsca.

Linki do nagrań:
YouTube
Ising
Facebook
           


Aleksandra Depta – studentka UMCS na kierunku Informacja w e-społeczeństwie. Należy do chóru akademickiego UMCS im. Jadwigi Czerwińskiej. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz