Chyba każdy użytkownik
Internetu odczuwa nie do końca pozytywne skutki korzystania z niego. Ja mam przede wszystkim problem z dłuższym
skupieniem uwagi (w końcu w sieci bardzo szybko przeskakujemy ze strony na
stronę, więc koncentracja nie jest tu kluczowa), ale też coraz większą trudność
sprawia mi moja ulubiona czynność, jaką jest czytanie. Przyzwyczajona do
hipertekstu chętnie „przeskoczyłabym” niechciane fragmenty w jakiejś powieści,
a sięgając po tradycyjny podręcznik w poszukiwaniu jakiegoś konkretnego tematu
łapię się na tym, że bardzo brakuje mi opcji „znajdź”. Gdy kiedyś za jednym
zamachem potrafiłam „połknąć” kilkusetstronicową książkę, teraz coraz częściej
potrzebuję wytchnienia w lekturze. Oczywiście, Internet nie sprawił, że
zaczęłam drastycznie mniej czasu poświęcać na czytanie, ale po prostu zmienił
je. Ale czy bezpośrednio przez nas odczuwalne skutki są jedynymi?
Nicholas Carr w książce
„Płytki umysł. Jak Internet wpływa na nasz mózg” udowadnia, że nie tylko. Zanim
jednak odkryje przed nami wszystkie aspekty oddziaływania sieci na nasz mózg,
zabiera nas w podróż po umyśle człowieka i historii mediów. W pierwszych
rozdziałach dowiemy się, jak funkcjonuje nasz mózg i jak kolejne odkrycia
zmieniły sposób, w jaki był postrzegany przez wybitnych myślicieli i uczonych.
Ta część książki jest naszpikowana specjalistyczną terminologią i może znużyć
niezainteresowanych medycyną i psychologią czytelników, ale jej przeczytanie
jest kluczem do właściwego odbioru pozostałych treści.
Dalsze rozdziały mówią
o rozwoju sposobów komunikowania się oraz narzędzi je wspomagających od
starożytności po czasy współczesne. Nie jest to jednak typowo historyczny
przegląd – przy każdym wynalazku autor analizuje jego wpływ na rozwój
ludzkości, starając się wskazać psychologiczne i socjologiczne skutki,
popierając swoje rozważania cytatami i doświadczeniami wybitnych osobistości. Najciekawszy
jest tu moim zdaniem przykład Fryderyka Nietzschego i jego relacji z maszyną
piszącą, która pozwoliła mu tworzyć do ostatnich dni i
który doskonale odzwierciedla to, co my przeżywamy teraz w zetknięciu z
Internetem. Ten obszerny fragment jest więc przede wszystkim zbiorem dowodów na
tezę autora o tym, że technologie intelektualne mają największą
i najtrwalszą władzę nad tym, co myślimy i jak rozumujemy.
Ostatnia część w
całości poświęcona jest Internetowi. Autor szczegółowo omawia zasady jego
funkcjonowania oraz kluczowe zjawiska z nim związane. Rysuje też profil
przeciętnego użytkownika sieci wskazując wyraźne powiązania pomiędzy jego
zachowaniem a aspektami internetowej rzeczywistości, w jakiej coraz częściej
przybywa. Pokazuje nam, jak bardzo się
zmieniliśmy przez ostatnich kilkanaście lat, przy czym wielu z tych
zmian nie jesteśmy świadomi. Zanurzeni w Internecie nie dostrzegamy, że zupełnie
inaczej reagujemy na bodźce zewnętrzne, a nasz mózg coraz bardziej przestawia
się z opcji „zapamiętaj” na „szybko znajdź”. Tymczasem przytoczone w książce
badania jednoznacznie wskazują, że doszło do prawdziwej rewolucji.
Nasz mózg ciągle się
zmienia. Jeszcze przed dwoma wiekami byliśmy miłośnikami wiedzy pełnej i
ugruntowanej, utrwalonej w naszym umyśle. Dziś jesteśmy łowcami informacji,
niejednokrotnie wyrwanych z kontekstu, które i tak po upłynięciu okresu
przydatności wyrzucimy z pamięci. Wielu zwolenników Internetu podkreśla, że to
jest właśnie jeden z pozytywnych skutków – nasza pamięć nie jest obciążona
rzeczami, które wydają się nam nieistotne i które możemy bardzo szybko
znaleźć. Niedługo nie trzeba będzie więc
uczyć się, a jedynie umieć szybko znaleźć jakieś informacje. Problem w tym, że
wszystko co usłyszeliśmy, przeczytaliśmy czy zobaczyliśmy zostawia w nas swój
ślad i jeśli będziemy coraz mniej pamiętać, to coraz dalej nam będzie od
człowieczeństwa.
Oczywiście, autor nie
przedstawia tylko negatywnych aspektów Internetu. Wskazuje też na szereg możliwości,
jakie daje nam sieć. Internet jest źródłem wiedzy bez barier, umożliwia wymianę
doświadczeń z ludźmi na całym świecie. Nie jest to więc tylko diabelski
wynalazek mający wpędzić cywilizację z powrotem w mroki niewiedzy. Niemniej
jednak kształtuje nasze zachowania, a w dalszej mierze osobowość i
niekoniecznie wszystkie te zmiany będą miały dla nas pozytywne skutki.
„Płytki umysł…” polecam każdemu, kto na co
dzień korzysta z Internetu. To świetne kompendium wiedzy o rzeczywistości, w
której żyjemy, napisane sprawnym, przyjaznym językiem. Autor występuje zarówno w
trzeciej, jak i pierwszej osobie i dzięki takiemu sposobowi narracji jeszcze
bardziej odczuwamy realność problematyki, jakiej dotyka. Oczywiście, nie
dostaniemy tutaj recepty na uporanie się z negatywnym wpływem Internetu, nie
dowiemy się co robić, a czego unikać, nie poznamy wizji naszej przyszłości.
Wręcz przeciwnie, po lekturze będziemy mieli jeszcze więcej pytań i
wątpliwości. Ale będziemy też bardziej świadomi, a świadomość jest wstępem do
działania.
Magdalena Czerwińska
****
Nicholas
Carr zaczyna swoją książkę od cytatu z Marshalla McLuhana mówiącego o tym, że
środek przekazu sam jest przekazem. Jest to dla niego punkt wyjścia do rozważań
nad tym, w jaki sposób oddziałuje na nas najnowsze medium elektroniczne. „Na
dłuższą metę przekazywane treści okazują się jednak mniej istotne od samego
medium, które wpływa na to, co myślimy i jak działamy. (…) tak popularny środek
przekazu kształtuje, co widzimy i w jaki sposób, a także – pod warunkiem, że
wykorzystujemy go odpowiednio długo – zmienia nas jako poszczególne jednostki
oraz całe społeczeństwa”. I dalej: „To, że kierujemy całą naszą uwagę na
przekazywane treści, może sprawiać, ze nie dostrzegamy głębokiego wpływu, jaki
wywiera na nas medium. Jesteśmy zbyt zaabsorbowani tym, że się nas olśniewa
bądź niepokoi, aby zauważyć, co się dzieje w naszej głowie, a w ostatecznym
rozrachunku zaczynamy udawać, że sama technologia nie ma znaczenia”.
Skutkiem
nadmiernego korzystania z nowego, oszałamiającego medium jest utrata zdolności
koncentracji. Autor przede wszystkim wykazuje to na przykładzie zdolności
czytania dłuższego tekstu. Okazuje się bowiem, że użytkownik Internetu zatraca
tę umiejętność. Jego mózg zaczyna funkcjonować inaczej, w sposób, który
głębokiej lekturze nie sprzyja, a nawet ją wyklucza. I raczej trudno pocieszać
się, że to, co w tym wypadku tracimy, jest rekompensowane nowymi możliwościami.
Szybkość wyszukiwania informacji, dostęp do nieograniczonej liczby źródeł,
łatwość dostępu do poszukiwanego fragmentu tekstu nie są w stanie zastąpić
refleksji, namysłu, analizy tego, co błyskawicznie możemy odnaleźć. Co
stworzymy z tych wyszukanych błyskawicznie strzępów? Jaką całość z tego złożymy
i czy istotnie będzie ona miała jakąś wartość?
Internet
zmienia sposób przyswajania informacji przez człowieka. Zmienia się sposób
myślenia – zamiast myślenia linearnego, gutenbergowskiego, myśli rozbiegają się
promieniście we wszystkie strony, jak odnośniki w hipertekście, w sposób nie
dający się kontrolować, nie przynosząc żadnego efektu intelektualnego.
Takie
zmiany oczywiście powodują opór u bardziej zachowawczej, inteligenckiej części
ich obserwatorów. Oczywiście, w przypadku każdej innowacji należy liczyć się z
krytyką konserwatystów, nielubiących zmian. Sądzę jednak, że pewne aspekty tych
nowych zjawisk bezdyskusyjnie są negatywne. Optymalne byłoby, gdybyśmy
potrafili korzystać z nowych mediów i nowych technologii w sposób świadomy,
kontrolowany, nie pozwalając sobie na utracenie tych umiejętności, którymi
dysponujemy i które bez wątpienia są potrzebne.
W
Płytkim umyśle znajduje się ciekawe
omówienie zagadnień z zakresu neurologii (oczywiście na poziomie laika, dzięki
czemu nie ma problemu z ich zrozumieniem). Carr dowodzi, że nawet dorosły mózg
jest plastyczny (neuroplastyczność mózgu). I musimy zdawać sobie sprawę z tego,
jak pod wpływem kontaktu z nowymi technologiami dokonuje się przebudowa sieci
neuronalnej naszych mózgów. Wywód ten znalazł się w książce nie bez powodu,
jest bowiem Autorowi potrzebny do udowodnienia głównej tezy. Podobną rolę
odgrywa rozdział następny, poświęcony pismu i kulturze piśmiennej. Niestety
znaczne partie tekstu poświęcone technologiom komputerowym wyczerpująco
omawiają kwestie doskonale znane z codziennej praktyki każdemu użytkownikowi
komputera podłączonego do sieci. Te fragmenty można byłoby skrócić, czy nawet w
ogóle usunąć z tekstu.
Nicholas
Carr jest oczywiście zwolennikiem i obrońcą książki tradycyjnej. Obawiam się
jednak, że jego romantyczne argumenty przeciwko hipertekstowi, książce
elektronicznej, aczkolwiek oczywiste dla podobnych mu tradycjonalistów, nie
będą miały żadnego znaczenia dla zwolenników nowych technologii. Na szczęście
nie poprzestaje na nich i rozwija swoją argumentację opisując, w jaki sposób
Internet zmienia dawniejsze media, a także książkę, tekst linearny, jak zmienia
się nie tylko lektura, ale także tworzenie tekstu, sposoby jego edycji,
dystrybucji, publikacji i konsumpcji. Jak pisarze, wydawcy i dystrybutorzy
„treści” muszą dostosowywać się do nowych warunków i do zmienionych oczekiwań i
przyzwyczajeń odbiorców. Carr broni głębokiej lektury i chyba słusznie zalicza
niektórych publicystów odrzucających ją, „dla których ekran, a nie papier,
stanowi najważniejszy kanał informacyjny”, do skrzydła antyintelektualistów.
„Gdy
podłączamy się do sieci, wchodzimy w środowisko, które sprzyja pobieżnemu
czytaniu, chaotycznemu myśleniu i pobieżnej nauce”. Internet dostarcza
„dokładnie tego rodzaju bodźców sensorycznych i poznawczych – powtarzających
się, intensywnych, interaktywnych, uzależniających – które, jak dowodzą
badania, prędko i wyraźnie przekładają się na zmiany w obwodach neuronalnych i
w funkcjonowaniu mózgu”. Jak dowodzą badania, hipertekst zakłóca proces uczenia
się i obniża poziom rozumienia czytanego tekstu. Jak użytkownicy Internetu
czytają teksty online? Odpowiedź jest prosta: nie czytają wcale.
Bardzo
ważne jest także stwierdzenie, że koncepcja zakładająca możliwość odciążenia
ludzkiej pamięci poprzez przeniesienie jej funkcji do systemów komputerowych po
to, aby nieobciążony zbędnym balastem umysł mógł zająć się bardziej
produktywnym działaniem, jest z gruntu fałszywa. „Odciążony” w ten sposób umysł
będzie pracował na jałowym biegu. Opróżniona pamięć nie dostarczy mu tworzywa,
z którego mógłby coś skonstruować, a silikonowa proteza pamięci wręcz powoduje
jego przeciążenie (wyjaśnienie tego pozornego paradoksu znajduje się w książce).
By jednak to zrozumieć, poznać wpierw trzeba różnicę pomiędzy ulotną,
krótkotrwałą pamięcią roboczą, a pamięcią długotrwałą, w której przechowywane
są wspomnienia. Cyfrowi antyintelektualiści o tej różnicy nie wiedzą.
Kreatywność
jest owocem głębokiej refleksji i skupienia. Wielozadaniowość, przerzucanie się
między okienkami, linkami, tekstami, obrazami, słowem – kolejnymi bodźcami,
jednoznacznie spłyca użytkownika intelektualnie. W efekcie trenuje się on w
mechanicznym wykonywaniu stereotypowych zadań, nie ma zaś szans na dokonanie
czegoś istotnego. „Gdy wykonujemy online wiele zadań na raz (…) ćwiczymy nasz mózg, aby zwracał uwagę na
bzdety”.
Warto
przeczytać tę książkę, żeby dowiedzieć się, co się dzieje w naszej głowie,
kiedy korzystamy z Internetu i w jaki sposób kształtuje on nasz mózg. (pt)
Tytuł: Płytki umysł. Jak Internet wpływa na nasz mózg
Autor: Nicholas CarrTłumaczenie: Katarzyna Rojek
Wydawca: Helion
Miejsce wydania: Gliwice
Data wydania: 2012
ISBN: 978-83-246-4138-3
Wymiary: 140x208 mm
Liczba stron: 280
Oprawa: miękka