niedziela, 13 kwietnia 2014

N. Carr, Płytki umysł. Jak Internet wpływa na nasz mózg


Chyba każdy użytkownik Internetu odczuwa nie do końca pozytywne skutki korzystania z niego.  Ja mam przede wszystkim problem z dłuższym skupieniem uwagi (w końcu w sieci bardzo szybko przeskakujemy ze strony na stronę, więc koncentracja nie jest tu kluczowa), ale też coraz większą trudność sprawia mi moja ulubiona czynność, jaką jest czytanie. Przyzwyczajona do hipertekstu chętnie „przeskoczyłabym” niechciane fragmenty w jakiejś powieści, a sięgając po tradycyjny podręcznik w poszukiwaniu jakiegoś konkretnego tematu łapię się na tym, że bardzo brakuje mi opcji „znajdź”. Gdy kiedyś za jednym zamachem potrafiłam „połknąć” kilkusetstronicową książkę, teraz coraz częściej potrzebuję wytchnienia w lekturze. Oczywiście, Internet nie sprawił, że zaczęłam drastycznie mniej czasu poświęcać na czytanie, ale po prostu zmienił je. Ale czy bezpośrednio przez nas odczuwalne skutki są jedynymi?

Nicholas Carr w książce „Płytki umysł. Jak Internet wpływa na nasz mózg” udowadnia, że nie tylko. Zanim jednak odkryje przed nami wszystkie aspekty oddziaływania sieci na nasz mózg, zabiera nas w podróż po umyśle człowieka i historii mediów. W pierwszych rozdziałach dowiemy się, jak funkcjonuje nasz mózg i jak kolejne odkrycia zmieniły sposób, w jaki był postrzegany przez wybitnych myślicieli i uczonych. Ta część książki jest naszpikowana specjalistyczną terminologią i może znużyć niezainteresowanych medycyną i psychologią czytelników, ale jej przeczytanie jest kluczem do właściwego odbioru pozostałych treści.

Dalsze rozdziały mówią o rozwoju sposobów komunikowania się oraz narzędzi je wspomagających od starożytności po czasy współczesne. Nie jest to jednak typowo historyczny przegląd – przy każdym wynalazku autor analizuje jego wpływ na rozwój ludzkości, starając się wskazać psychologiczne i socjologiczne skutki, popierając swoje rozważania cytatami i doświadczeniami wybitnych osobistości. Najciekawszy jest tu moim zdaniem przykład Fryderyka Nietzschego i jego relacji z maszyną piszącą, która pozwoliła mu tworzyć do ostatnich dni i który doskonale odzwierciedla to, co my przeżywamy teraz w zetknięciu z Internetem. Ten obszerny fragment jest więc przede wszystkim zbiorem dowodów na tezę autora o tym, że technologie intelektualne mają  największą i najtrwalszą władzę nad tym, co myślimy i jak rozumujemy.

Ostatnia część w całości poświęcona jest Internetowi. Autor szczegółowo omawia zasady jego funkcjonowania oraz kluczowe zjawiska z nim związane. Rysuje też profil przeciętnego użytkownika sieci wskazując wyraźne powiązania pomiędzy jego zachowaniem a aspektami internetowej rzeczywistości, w jakiej coraz częściej przybywa. Pokazuje nam, jak bardzo się  zmieniliśmy przez ostatnich kilkanaście lat, przy czym wielu z tych zmian nie jesteśmy świadomi. Zanurzeni w Internecie nie dostrzegamy, że zupełnie inaczej reagujemy na bodźce zewnętrzne, a nasz mózg coraz bardziej przestawia się z opcji „zapamiętaj” na „szybko znajdź”. Tymczasem przytoczone w książce badania jednoznacznie wskazują, że doszło do prawdziwej rewolucji.

Nasz mózg ciągle się zmienia. Jeszcze przed dwoma wiekami byliśmy miłośnikami wiedzy pełnej i ugruntowanej, utrwalonej w naszym umyśle. Dziś jesteśmy łowcami informacji, niejednokrotnie wyrwanych z kontekstu, które i tak po upłynięciu okresu przydatności wyrzucimy z pamięci. Wielu zwolenników Internetu podkreśla, że to jest właśnie jeden z pozytywnych skutków – nasza pamięć nie jest obciążona rzeczami, które wydają się nam nieistotne i które możemy bardzo szybko znaleźć.  Niedługo nie trzeba będzie więc uczyć się, a jedynie umieć szybko znaleźć jakieś informacje. Problem w tym, że wszystko co usłyszeliśmy, przeczytaliśmy czy zobaczyliśmy zostawia w nas swój ślad i jeśli będziemy coraz mniej pamiętać, to coraz dalej nam będzie od człowieczeństwa.

Oczywiście, autor nie przedstawia tylko negatywnych aspektów Internetu. Wskazuje też na szereg możliwości, jakie daje nam sieć. Internet jest źródłem wiedzy bez barier, umożliwia wymianę doświadczeń z ludźmi na całym świecie. Nie jest to więc tylko diabelski wynalazek mający wpędzić cywilizację z powrotem w mroki niewiedzy. Niemniej jednak kształtuje nasze zachowania, a w dalszej mierze osobowość i niekoniecznie wszystkie te zmiany będą miały dla nas pozytywne skutki.

 „Płytki umysł…” polecam każdemu, kto na co dzień korzysta z Internetu. To świetne kompendium wiedzy o rzeczywistości, w której żyjemy, napisane sprawnym, przyjaznym językiem. Autor występuje zarówno w trzeciej, jak i pierwszej osobie i dzięki takiemu sposobowi narracji jeszcze bardziej odczuwamy realność problematyki, jakiej dotyka. Oczywiście, nie dostaniemy tutaj recepty na uporanie się z negatywnym wpływem Internetu, nie dowiemy się co robić, a czego unikać, nie poznamy wizji naszej przyszłości. Wręcz przeciwnie, po lekturze będziemy mieli jeszcze więcej pytań i wątpliwości. Ale będziemy też bardziej świadomi, a świadomość jest wstępem do działania.

Magdalena Czerwińska

****

Nicholas Carr zaczyna swoją książkę od cytatu z Marshalla McLuhana mówiącego o tym, że środek przekazu sam jest przekazem. Jest to dla niego punkt wyjścia do rozważań nad tym, w jaki sposób oddziałuje na nas najnowsze medium elektroniczne. „Na dłuższą metę przekazywane treści okazują się jednak mniej istotne od samego medium, które wpływa na to, co myślimy i jak działamy. (…) tak popularny środek przekazu kształtuje, co widzimy i w jaki sposób, a także – pod warunkiem, że wykorzystujemy go odpowiednio długo – zmienia nas jako poszczególne jednostki oraz całe społeczeństwa”. I dalej: „To, że kierujemy całą naszą uwagę na przekazywane treści, może sprawiać, ze nie dostrzegamy głębokiego wpływu, jaki wywiera na nas medium. Jesteśmy zbyt zaabsorbowani tym, że się nas olśniewa bądź niepokoi, aby zauważyć, co się dzieje w naszej głowie, a w ostatecznym rozrachunku zaczynamy udawać, że sama technologia nie ma znaczenia”.

Skutkiem nadmiernego korzystania z nowego, oszałamiającego medium jest utrata zdolności koncentracji. Autor przede wszystkim wykazuje to na przykładzie zdolności czytania dłuższego tekstu. Okazuje się bowiem, że użytkownik Internetu zatraca tę umiejętność. Jego mózg zaczyna funkcjonować inaczej, w sposób, który głębokiej lekturze nie sprzyja, a nawet ją wyklucza. I raczej trudno pocieszać się, że to, co w tym wypadku tracimy, jest rekompensowane nowymi możliwościami. Szybkość wyszukiwania informacji, dostęp do nieograniczonej liczby źródeł, łatwość dostępu do poszukiwanego fragmentu tekstu nie są w stanie zastąpić refleksji, namysłu, analizy tego, co błyskawicznie możemy odnaleźć. Co stworzymy z tych wyszukanych błyskawicznie strzępów? Jaką całość z tego złożymy i czy istotnie będzie ona miała jakąś wartość?

Internet zmienia sposób przyswajania informacji przez człowieka. Zmienia się sposób myślenia – zamiast myślenia linearnego, gutenbergowskiego, myśli rozbiegają się promieniście we wszystkie strony, jak odnośniki w hipertekście, w sposób nie dający się kontrolować, nie przynosząc żadnego efektu intelektualnego.

Takie zmiany oczywiście powodują opór u bardziej zachowawczej, inteligenckiej części ich obserwatorów. Oczywiście, w przypadku każdej innowacji należy liczyć się z krytyką konserwatystów, nielubiących zmian. Sądzę jednak, że pewne aspekty tych nowych zjawisk bezdyskusyjnie są negatywne. Optymalne byłoby, gdybyśmy potrafili korzystać z nowych mediów i nowych technologii w sposób świadomy, kontrolowany, nie pozwalając sobie na utracenie tych umiejętności, którymi dysponujemy i które bez wątpienia są potrzebne.

W Płytkim umyśle znajduje się ciekawe omówienie zagadnień z zakresu neurologii (oczywiście na poziomie laika, dzięki czemu nie ma problemu z ich zrozumieniem). Carr dowodzi, że nawet dorosły mózg jest plastyczny (neuroplastyczność mózgu). I musimy zdawać sobie sprawę z tego, jak pod wpływem kontaktu z nowymi technologiami dokonuje się przebudowa sieci neuronalnej naszych mózgów. Wywód ten znalazł się w książce nie bez powodu, jest bowiem Autorowi potrzebny do udowodnienia głównej tezy. Podobną rolę odgrywa rozdział następny, poświęcony pismu i kulturze piśmiennej. Niestety znaczne partie tekstu poświęcone technologiom komputerowym wyczerpująco omawiają kwestie doskonale znane z codziennej praktyki każdemu użytkownikowi komputera podłączonego do sieci. Te fragmenty można byłoby skrócić, czy nawet w ogóle usunąć z tekstu.

Nicholas Carr jest oczywiście zwolennikiem i obrońcą książki tradycyjnej. Obawiam się jednak, że jego romantyczne argumenty przeciwko hipertekstowi, książce elektronicznej, aczkolwiek oczywiste dla podobnych mu tradycjonalistów, nie będą miały żadnego znaczenia dla zwolenników nowych technologii. Na szczęście nie poprzestaje na nich i rozwija swoją argumentację opisując, w jaki sposób Internet zmienia dawniejsze media, a także książkę, tekst linearny, jak zmienia się nie tylko lektura, ale także tworzenie tekstu, sposoby jego edycji, dystrybucji, publikacji i konsumpcji. Jak pisarze, wydawcy i dystrybutorzy „treści” muszą dostosowywać się do nowych warunków i do zmienionych oczekiwań i przyzwyczajeń odbiorców. Carr broni głębokiej lektury i chyba słusznie zalicza niektórych publicystów odrzucających ją, „dla których ekran, a nie papier, stanowi najważniejszy kanał informacyjny”, do skrzydła antyintelektualistów.

„Gdy podłączamy się do sieci, wchodzimy w środowisko, które sprzyja pobieżnemu czytaniu, chaotycznemu myśleniu i pobieżnej nauce”. Internet dostarcza „dokładnie tego rodzaju bodźców sensorycznych i poznawczych – powtarzających się, intensywnych, interaktywnych, uzależniających – które, jak dowodzą badania, prędko i wyraźnie przekładają się na zmiany w obwodach neuronalnych i w funkcjonowaniu mózgu”. Jak dowodzą badania, hipertekst zakłóca proces uczenia się i obniża poziom rozumienia czytanego tekstu. Jak użytkownicy Internetu czytają teksty online? Odpowiedź jest prosta: nie czytają wcale.

Bardzo ważne jest także stwierdzenie, że koncepcja zakładająca możliwość odciążenia ludzkiej pamięci poprzez przeniesienie jej funkcji do systemów komputerowych po to, aby nieobciążony zbędnym balastem umysł mógł zająć się bardziej produktywnym działaniem, jest z gruntu fałszywa. „Odciążony” w ten sposób umysł będzie pracował na jałowym biegu. Opróżniona pamięć nie dostarczy mu tworzywa, z którego mógłby coś skonstruować, a silikonowa proteza pamięci wręcz powoduje jego przeciążenie (wyjaśnienie tego pozornego paradoksu znajduje się w książce). By jednak to zrozumieć, poznać wpierw trzeba różnicę pomiędzy ulotną, krótkotrwałą pamięcią roboczą, a pamięcią długotrwałą, w której przechowywane są wspomnienia. Cyfrowi antyintelektualiści o tej różnicy nie wiedzą.

Kreatywność jest owocem głębokiej refleksji i skupienia. Wielozadaniowość, przerzucanie się między okienkami, linkami, tekstami, obrazami, słowem – kolejnymi bodźcami, jednoznacznie spłyca użytkownika intelektualnie. W efekcie trenuje się on w mechanicznym wykonywaniu stereotypowych zadań, nie ma zaś szans na dokonanie czegoś istotnego. „Gdy wykonujemy online wiele zadań na raz (…) ćwiczymy nasz mózg, aby zwracał uwagę na bzdety”.

Warto przeczytać tę książkę, żeby dowiedzieć się, co się dzieje w naszej głowie, kiedy korzystamy z Internetu i w jaki sposób kształtuje on nasz mózg. (pt)


Tytuł: Płytki umysł. Jak Internet wpływa na nasz mózg
Autor: Nicholas Carr
Tłumaczenie: Katarzyna Rojek
Wydawca: Helion
Miejsce wydania: Gliwice
Data wydania: 2012
ISBN: 978-83-246-4138-3
Wymiary: 140x208 mm
Liczba stron: 280
Oprawa: miękka

sobota, 12 kwietnia 2014

Informacja: jakość, ilość, wartość



MIĘDZYNARODOWA STUDENCKO-DOKTORANCKA        
KONFERENCJA NAUKOWA
„Informacja: jakość, ilość, wartość”



W dniu 21 marca  w Lublinie w Sali Obrad Rady Wydziału Humanistycznego Uniwersystetu Marii Curie Skłodowskiej odbyła się Międzynarodowa Studencko-Doktorancka Konferencja Naukowa pod hasłem: „Informacja: jakość, ilość, wartość”. Organizatorem Konferencji było Koło Naukowe „Palimpsest”.
Konferencja została podzielona na 4 sesje:

1.      Sesja I: Jakość Informacji.
2.      Sesja II: Spotkania z pracodawcami.
3.      Sesja III: Ilość Informacji.
4.      Sesja IV: Wartość informacji.

Pierwsza sesja rozpoczęła się o godzinie 9:30. Wstępem do sesji było przemówienie eksperta, Pani prof. dr hab. Elżbiety Skrzypek. Pani profesor, podczas swojej wypowiedzi, powitała wszystkich uczestników konferencji, a następnie nakreśliła słuchaczom tematykę konferencji z podkreśleniem znaczenia jakości informacji jako istoty tematyki sesji pierwszej.

Pierwszy referat, zatytułowany Informacja sprzeczna jako skutek błędów komunikacji interpersonalnej, wygłosił Grzegorz Gajewski, prezentujący UMCS w Lublinie. Prelegent podczas prezentacji wskazał na połączenie między odbiorem komunikatów niewerbalnych wysyłanych w sposób błędny a jakością przesyłanej informacji.

Weronika Dziadul, reprezentantka Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, w referacie Google, czyli broń przeciwko społeczeństwu, barwnie opisała schematy przepływu i kontroli informacji znajdujących się w posiadaniu serwerów Google.

Reprezentantka Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, Paulina Motylińska, wygłosiła referat o tytule Metody oceny i kryteria jakości informacji o zdrowiu. W niezwykle interesujący sposób referentka nakreśliła znaczenie jakości w oparciu o informacje na temat naszego zdrowia.

Marek Deja, jako kolejny reprezentant UJ, wystąpił z referatem Jakość w działalności brokera informacji: metody i wskaźniki pomiaru, gdzie w imponujący sposób podzielił się własną wiedzą ze słuchaczami, jasno przedstawiając znaczenie metod oraz wskaźników pomiaru, które są głównymi atrybutami jakości w pracy brokera informacji.

Referat o tytule Reklama natywna - czy to jeszcze informacja? przedstawiony został przez magistra Marcina Karwowskiego, reprezentanta UMK, który w zaskakująco refleksyjny sposób ukazał odpowiedź na, zadane w temacie referatu, pytanie.

Ekaterina Sherengovskaya, reprezentująca UJ, w precyzyjny sposób przybliżyła słuchaczom samą osobę Josepha P. Overtona, jak również sposoby manipulowania informacją w referacie Okno Overtona - przykład technologii manipulowania informacją.

Sesję pierwszą zakończyło wystąpienie Anny Myroniuk, reprezentującej Lviv Polytechnic National University, która w referacie Wikipedia jako źródło niewiarygodnej informacji zgłębiła wiedzę o różnorodności oraz jakości informacji znajdującej się w  tytułowej encyklopedii.

Przed udaniem się na kawę oraz poczęstunek uczestnicy w czasie dyskusji wymienili spostrzeżenia oraz poglądy odnośnie do wystąpień.

Druga sesja rozpoczęła się o godzinie 11:30. Panel ten poświęcony był spotkaniu pracodawców z uczestnikami konferencji. Była to okazja nie tylko do zapoznania się z kilkoma potencjalnymi pracodawcami, lecz także do zadawania im pytań.

Po dyskusji wszyscy uczestnicy zostali zaproszeni na przerwę obiadową trwającą od godziny 12:50 do 13:25.

Trzecia z kolei sesja, o tematyce Ilość Informacji, rozpoczęła się o godzinie 13:25. Uczestnicy, jako głosu eksperta, mogli wysłuchać wystąpienia dra hab. Zbigniewa Osińskiego, profesora UMCS, który  zobrazował słuchaczom, jak ogromna ilości informacji przepływa z sekundy na sekundę między ludźmi w obecnych czasach.

Pierwszym referentem w tej sesji był Artur Maik, reprezentanta Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach, który przedstawił referat pod tytułem Ochrona przed spamem w przepisach. Referent w dokładny sposób przedstawił słuchaczom prawne zapisy odnośnie do ochrony użytkowników Internetu przed niechcianymi lub niepotrzebnymi informacjami elektronicznymi.

Szymon Dziubicki, reprezentant UMCS, w referacie pod tytułem Ciemna strona Internetu - polski trolling na portalu społecznościowym Facebook przedstawił bardzo ciekawe zjawisko trollingu oraz skutki, do których użycie go może doprowadzić.

Referat o tytule Czytelnictwo w kulturze nowych mediów - napływ informacji a percepcja ludzka został przedstawiony przez magistra Piotra Ruderę, reprezentanta UMK, który w niezmiernie interesujący sposób przedstawił stanowisko człowieka, oraz w jaki sposób on postrzega napływ informacji w obecnych czasach.

Natalia Skorobogatyh, reprezentantka Lviv Polytechic National University, przedstawiła referat Analysis of printed and electronic sources of advertisement announcements.

Kolejnymi prelegentkami były Nadiya Folys oraz Lidiia Kokor z tej samej uczelni, które mówiły o Moderation in web communities - analysis of content for spam, flood, foul language.

Niezwykle entuzjastycznie przyjęta została prezentacja Elżbiety Szulc-Wałeckiej, reprezentantki UMCS, pod tytułem Information overload - czy nadmiar informacji jest możliwy?, która w niesamowicie dogłębny i inspirujący sposób przedstawiła słuchaczom zarys tegoż problemu.

Referat pod tytułem Dostęp do informacji publicznej jako forma społecznej kontroli władzy autorstwa Michała Płatka oraz Iwony Kutery, reprezentantów UMCS, ze względu na natłok obowiązków pełnionych przez aktywnych naukowo studentów tematykę referatu w zastępstwie przedstawił Szymon Dziubicki z UMCS. Wystąpienie to zamykało trzecią część konferencji.

Dyskusja kończąca sesję trzecią miała charakter bardzo interesującej wymiany zdań oraz odznaczyła się poszerzeniem niektórych zagadnień w przedstawianych tematach. Szczególną uwagę dyskusji przykuło wystąpienie oraz tematyka zaprezentowana przez Elżbietę Szulc-Wałecką. Po wymianie zdań, uczestnicy zostali zaproszeni o godzinie 15:05, na dwudziestominutową przerwę kawową.

O godzinie 15:25 rozpoczęła się ostatnia sesja w całym programie konferencji. Na początku słuchacze mieli możliwość wysłuchania głosu eksperta doktora Sebastiana Kotuły.

Jako reprezentant Uniwersytetu Wrocławskiego z referatem pod tytułem Frazes czy faktyczna treść? Relewancja pojęcia "społeczeństwo informacyjne" i jego synonimów w tytułach artykułów z zakresu bibliotekoznawstwa i informacji naukowej wystąpił Jakub Maciej Łubocki, który w błyskotliwy sposób przedstawił wyniki swoich poszukiwań przedstawionego w temacie pojęcia "społeczeństwo informacyjne".

W barwny sposób przez Karolinę Leonarcik oraz Dawida Lahutta, reprezentantów UMCS, przedstawiona została prezentacja o tytule Marketing Internetowy czy zwyczajny spam, czyli dlaczego niektóre firmy przekraczają tę cienką granicę. Autorzy skonfrontowali marketing Internetowy ze zjawiskiem spamu.

Niezwykle istotnym tematem okazała się prezentacja Jak zobaczyć informację, czyli różnorodne funkcje mapy w procesie wymiany informacji. /How to perceive information - variety of maps' functions in the communication process/ wygłoszona przez Jakuba Kunę oraz Annę Rzucidło, reprezentantów UMCS. Wystąpienie zamykające sesję czwartą spotkało się ogromną aprobatą i zainteresowaniem ze strony słuchaczy.

Dyskusja wieńcząca ostatnią sesję była najbardziej obfitą w wymianę zdań oraz poglądów, gdyż odnosiła się do całokształtu konferencji.

Wyróżnieniami za najlepsze wystąpienia nagrodzeni zostali Wernika Dziadul oraz Grzegorz Gajewski.

Grzegorz Gajewski – absolwent kierunku Pedagogika o specjalności Resocjalizacja w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Tarnobrzegu. Obecnie student II stopnia Pedagogiki Specjalnej w UMCS. Interesuje się tematyką uzależnienia od gier komputerowych, komunikacją interpersonalną, psychologią pozytywną oraz dobrą książką fantastyczno-przygodową.

czwartek, 10 kwietnia 2014

O roli bibliotek

Biblioteki różnych typów są niezbędnym elementem procesów dydaktycznych i naukowych na każdym szczeblu, poczynając od edukacji szkolnej, na badaniach prowadzonych przez samodzielnych pracowników naukowych kończąc. Pracownicy bibliotek uczestniczą w tym procesie zarówno bezpośrednio (jako bibliotekarze-nauczyciele w szkołach podstawowych i gimnazjach), jak i pośrednio (pracownicy informacji naukowej w bibliotekach naukowych).

W lutym 2013 r. rozpoczęła się debata nad rolą bibliotek szkolnych (http://www.stoplikwidacjibibliotek.pl/). Akcja tego typu była bez wątpienia potrzebna, ponieważ odgrywają one kluczową rolę w szkolnictwie stopnia podstawowego i średniego i jakiekolwiek próby ograniczania ich działalności powinny zostać ocenione negatywnie. Ponadto nauczyciele-bibliotekarze aktywnie uczestniczą we wprowadzaniu do szkół edukacji medialnej i czytelniczej, która w społeczeństwie informacyjnym jest jedną z najpotrzebniejszych kompetencji.

W świetle raportu "Po co Polakom biblioteki?" (http://frsi.org.pl/po-co-polakom-biblioteki-raport/) stwierdzić można, iż biblioteki miejskie i gminne są jednym z najważniejszych narzędzi budowania kapitału społecznego na poziomie lokalnym. To miejsca, w których dzieje się wiele wydarzeń o kluczowym znaczeniu dla społeczności i odgrywają one istotną rolę w ich aktywizacji. Stają się tzw. „trzecim miejscem”, ważną przestrzenią publiczną, miejscem spotkań, aktywności lokalnej, edukacji pozaszkolnej, często jedynym miejscem, w którym można skorzystać z komputera podłączonego do Internetu. To także ośrodki aktywizacji seniorów oraz lokalne centra informacji.

Według danych wspomnianego raportu, na wsiach i w małych miastach Polski działa blisko 6500 bibliotek. Jest to potężna sieć informacyjna, potężne narzędzie, z którego warto rozumnie korzystać budując kapitał społeczny. Demontaż tego systemu przyniósłby bolesne skutki negatywne i nie stać nas na ponoszenie kosztów zaniedbań w tym zakresie.

Biblioteki naukowe są instytucjami służącymi rozwojowi i potrzebom nauki, a także kształceniu na poziomie wyższym poprzez udostępnianie tradycyjnego księgozbioru, prowadzenie działalności informacyjnej, udostępnianie zasobów cyfrowych itd. Pracownicy bibliotek naukowych w sposób czynny wspierają pracę naukową badaczy, wspomagają ich w upowszechnianiu badań naukowych w rozmaitych formach oraz wykorzystywaniu wiedzy naukowej w praktyce. Do ich zadań należy zaliczyć także dokumentowanie życia naukowego (m.in. poprzez tworzenie baz bibliograficznych). Prowadzą oni również własną działalność naukową w zakresie bibliologii, bibliotekoznawstwa oraz informacji naukowej, które uznać należy za równoprawne dyscypliny naukowe. Biblioteki akademickie muszą zostać uznane za partnera macierzystej uczelni, natomiast bibliotekarze za partnerów badaczy. Dzięki współpracy i wzajemnemu wsparciu, wymianie doświadczeń i informacji osiągnąć można lepsze wyniki w pracy dydaktycznej i naukowej.

Ogólnym celem bibliotek wszystkich typów jest zaspokajanie potrzeb informacyjnych użytkowników. Na tym polu mają one do odegrania kluczową rolę, zaś technologie cyfrowe nie mogą całkowicie ich zastąpić. Oczywiście role i funkcje bibliotek muszą się zmieniać wraz ze zmianami, jakim ulegają współczesne społeczeństwa (głównie chodzi o stosunek do informacji i sposób jej konsumpcji przez użytkowników). Trzeba jednak pamiętać, że placówki te są jednym ze znaczących elementów rzeczywistości i jako takich nie da się ich usunąć poza nawias. (pt)

wtorek, 8 kwietnia 2014

"O etyce w nauce"

15 kwietnia 2013 r. w Sali Obrad Rady Wydziału odbyła się debata pod hasłem "O etyce w nauce".

Jednym z głównych celów środowisk akademickich jest popularyzacja wiedzy. Jego realizacja jednak będzie trudna, jeśli nie uda się odbudować etosu Profesora. Brakuje dziś bowiem prawdziwych Mistrzów, Nauczycieli, którzy nie tylko imponują swoją wiedzą, lecz mogliby także być drogowskazem życiowym, wzorem przyzwoitości, prawości i uczciwości zarówno w życiu osobistym, jak i naukowym; którzy własnym przykładem mogliby pomagać w dokonywaniu życiowych wyborów. Brakuje dziś autorytetów takich jak nieżyjący już Brygida Kürbis czy Antoni Mączak.

W drugiej połowie XX wieku, w czasach PRL, naukowcy włączali się aktywnie w działalność społeczno-polityczną. Patrząc z dzisiejszej perspektywy na ich aktywność możemy stwierdzić, iż w znacznej mierze była to zaszczytna służba w imię wartości społecznych dziś uważanych powszechnie za nadrzędne.

Obecnie osoby z tytułami profesorskimi również angażują się politycznie, niestety jednak działania te mają często charakter koniunkturalny, a autorytet naukowy bywa wykorzystywany w bieżącej walce politycznej. Nastąpiło znaczące przewartościowanie i upadek autorytetu zawodu profesora, za co w znacznej mierze odpowiedzialność ponosi samo środowisko naukowe.

Można także odnieść wrażenie, iż dla wielu studentów proces studiowania jest rozgrywaniem gry o sumie zerowej – ciągłym przechytrzaniem wykładowców po to, żeby wykładowcy nie przechytrzyli ich. Wielu studentów nie chce zrozumieć, że w istocie jest to gra o sumie niezerowej, wygrany-wygrany, i że sukces studenta jest także sukcesem nauczyciela. Stąd m.in. bierze się wiele konfliktów na uczelniach i zjawiska takie, jak nieuczciwość (ściąganie na egzaminach czy plagiaty; oczywiście nie jest to jedyna przyczyna). Młodzi ludzie traktują często nauczycieli jak przeciwników, nie mają do nich zaufania. By trend ten odwrócić niezbędne jest pilne podjęcie działań na rzecz odbudowy autorytetów.

Przez obie strony, zniechęcone do dialogu, zatracona gdzieś została świadomość, co oznacza słowo universitas. Problemy, o których mówimy, są zawinione częściowo przez wykładowców, częściowo przez młodzież, ale w gruncie rzeczy dopatrujemy się tu czegoś głębszego i nie mamy zamiaru wskazywać winnych jedynie wśród nich.

Zjawiskiem wpływającym negatywnie na wiele dziedzin życia, w tym także na naukę i uniwersytety, jest brak kapitału społecznego, brak wzajemnego zaufania nie tylko pomiędzy nauczycielem a uczniem, ale w ogólności pomiędzy człowiekiem a człowiekiem oraz brutalizacja debaty publicznej. Trudno mówić o uzdrowieniu uniwersytetu bez dokonania zasadniczej zmiany aksjologicznej. Odpowiedzialność spoczywa na nas wszystkich, na każdym członku społeczności, głównie jednak należy oczekiwać takiego przewartościowania od polityków, dziennikarzy, a dalej również od naukowców, którym nie wolno przynosić ujmy środowisku naukowemu poprzez angażowanie się w partykularne gry interesów prowadzone na krótką metę (uczciwość naukową każdy akademik ślubuje w przysiędze doktorskiej). Należy przerwać proces tabloidyzacji nauki i życia społecznego.

Brak kośćca moralnego zmniejsza wrażliwość niektórych członków społeczności naukowej, pozostających pod stałą presją walki o awans i biurokratycznego dyktatu, na dyskredytującą naukowcówpraktykę popełniania plagiatów. Jest to zjawisko powszechnie potępiane, ale dość często jeszcze uchodzące bezkarnie.

Obecny urzędnicy, biurokratyczny model szkolnictwa wyższego de facto uniemożliwia nawiązywanie relacji Mistrz-uczeń, co na dłuższą metę prowadzić będzie do degeneracji idei studiów akademickich, a już teraz skutkuje spłyceniem kształcenia, odrywa studentów od wykładowców, nie pozwala na budowanie wzajemnego zaufania i tego, czemu służyć powinny m.in. studia uniwersyteckie i co jest jednym z priorytetów rządu – kapitału społecznego.

O tym wszystkim rozmawialiśmy z zaproszonymi gośćmi. Zapis wideo debaty: http://www.youtube.com/watch?v=fTlRTk2hza4 (pt)


sobota, 5 kwietnia 2014

Artykuł sponsorowany – efektywna reklama i wielkie oszustwo

W dobie Internetu, kiedy niemal każda osoba fizyczna ma możliwość rozpoczęcia własnej działalności gospodarczej, aby zaistnieć na rynku trzeba mieć ogromną zdolność przebicia – lub jeszcze więcej sprytu. Właściciel każdej firmy musi postawić na reklamę. Jednak na chwilę obecną reklama tradycyjna, jak banery czy spoty reklamowe, nie jest już wystarczającym sposobem dotarcia do klienta i przekonania go do zakupu.

Centrum Badań nad Zachowaniami Ekonomicznymi, na zlecenie serwisu poznajomosci.pl, przeprowadziło badania „Stosunek Polaków do reklam” [Zamiast reklamować, informuj po znajomości, Trade Marketer, Warszawa 2010, [data dostępu: 28.03.2014], dostępny w World Wide Web  <http://www.trademarketer.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=82:stosunek-do-reklam&catid=44:badania-krajowe>]. Wynika z nich, iż ponad 70% ankietowanych uważa, że reklam jest zdecydowanie za dużo. Dla ponad 50% respondentów reklamy internetowe są irytujące, a tylko 0,9% uważa, że reklama jest rzetelnym źródłem informacji. Najważniejszym źródłem informacji o produktach i usługach jest opinia znajomego – kieruje się nią aż 63% badanych. Zaraz jednak na drugim miejscu, pojawiają się głosy na forach internetowych. Takiej odpowiedzi udzieliło aż 61% internautów, którzy wzięli udział w badaniu. Wypowiedzi ekspertów czy specjalistyczne serwisy internetowe są źródłem jedynie dla 31-46% konsumentów [Tamże]. 

A jak to wygląda od strony przedsiębiorców? Otóż według badania [A. Grzegorczyk, Marketing Sponsorski – raport badawczy, Warszawa 2012, Repozytorium Centrum Otwartej Nauki, [data dostępu: 28.03.2014], dostępny w World Wide Web  <http://depot.ceon.pl/bitstream/handle/123456789/1781/A.%20Grzegorczyk%20%28red.%29%2c%20Marketing%20sponsorski.pdf?sequence=1>] przeprowadzonego przez prof. Adama Grzegorczyka z Wyższej Szkoły Promocji w Warszawie, największy odsetek firm – 28,87% - wskazał artykuł zamawiany jako najczęściej stosowane narzędzie w ramach PR telewizyjnego. Nieco odmiennie prezentuje się to zjawisko dla PR prasowego. Jednak i w tym przypadku artykuł sponsorowany plasuje się dosyć wysoko, bo aż na trzecim miejscu, z wynikiem 23,71%. Jeśli chodzi o marketing internetowy, to zdecydowana większość firm preferuje artykuły na portalach branżowych (41,24%), a jedynie 6,19% korzysta z blogów.

Jedną z odmian reklamy internetowej jest właśnie artykuł sponsorowany. Podając za serwisem White Press jest to tekst, za którego publikację płaci Reklamodawca, a Wydawca otrzymuje wynagrodzenie. Może on być reklamą firmy, elementem public relations, sposobem na promocję lub miejscem gdzie dodajemy link pozycjonujący. Redakcja tego serwisu wyróżnia trzy rodzaje artykułu sponsorowanego:

–  artykuł w formie reklamy – tekst opisujący firmę, nowy produkt lub konkretną usługę
– artykuł tematyczny z nawiązaniem do reklamodawcy – tekst, w którym omawiane jest pojedyncze zagadnienie, powiązane następnie z konkretną firmą, produktem lub usługą
– artykuł tematyczny ekspercki – to również tekst, w którym omawiane jest pojedyncze zagadnienie, jednak jego autorem jest reklamodawca. Zamieszczona zostaje stosowna informacja o autorze [Artykuły sponsorowane dostępne!, Whitepress, [data dostępu: 28.03.2014], dostępny w World Wide Web  <https://www.whitepress.pl/aktualnosci/7/artykuly-sponsorowane-dostepne>].

Według Mateusza Niecia, nie jest to forma właściwa dla prasy drukowanej. Zdarzają się tylko nieliczne przypadki występowania tego typu testów w drukowanych czasopismach [M. Nieć, Analiza prasoznawcza artykułu promującego, „Ruch Prawniczy, Ekonomiczny i Socjologiczny” z. 4 (2000), s.  167-188, [data dostępu: 28.03.2014], dostępny w World Wide Web  <https://www.repozytorium.amu.edu.pl/jspui/bitstream/10593/5257/1/10_Mateusz_Niec_Analiza%20prasoznawcza%20artyku%C5%82u%20promuj%C4%85cego_167-188.pdf>]. Korzyści płynące z takiej formy reklamy są ogromne. Dzięki artykułowi sponsorowanemu firma ma szansę zaprezentowania się szerokiemu gronu potencjalnych klientów. W zakresie mediów elektronicznych należy dodatkowo podkreślić wartość hiperłączy – zamieszone w artykule linki do strony sponsora są niezwykle przydatne w pozycjonowaniu oraz generują ruch na jego stronie [J. Poczęsna, Artykuł sponsorowany – czy może przynieść korzyści Twojej firmie?, Silence! Blog, [data dostępu: 28.03.2014], dostępny w World Wide Web  <http://blog.silence.pl/copywriting/artykul-sponsorowany-czy-moze-przyniesc-korzysci-twojej-firmie.html>]. Ta forma reklamy wzbudza jednak duże kontrowersje wśród etyków biznesu i konsumentów. Pomimo tego, na większości serwisów internetowych, zwłaszcza tych najbardziej popularnych oraz branżowych, w zakładce „Reklama” zamieszczona jest oferta dla reklamodawców wraz z cennikiem. Cena zależna jest od czasu, jaki artykuł będzie widniał na stronie głównej oraz jego umiejscowienia w serwisie, a często także od ilości znaków. I tak, artykuł sponsorowany w serwisie Wirtualna Polska osiąga cenę do 15 000 zł. – lead przez tydzień znajduje się na stronie głównej. Jeśli ma być opublikowany w innych serwisach WP.pl, wtedy cena spada do 10 000 zł. Dodatkowo płatna jest emisja na stronie głównej hiperłącza do tekstu – średni koszt takiego przedsięwzięcia to 20 000 zł za jeden dzień. Nieco niższe ceny zdarzają się na portalach branżowych. Spider's Web, serwis skupiający blogi i blogerów  związanych z technologią, oferuje umieszczenie wpisu sponsorowanego i płatnej recenzji za 8000 zł. Spider's Web wyraźnie zaznacza, że jest otwarty na propozycje innych form reklamowych pod warunkiem, że nie będą to formy reklamy ukrytej lub takiej, która powodowałaby niezrozumienie promocyjnego i odpłatnego charakteru przekazu przez  Czytelników [Reklama, Spider's Web, [data dostępu: 28.03.2014], dostępny w World Wide Web <http://www.spidersweb.pl/reklama-na-spidersweb>].

Pojawia się tu problem etyczności opłacanych tekstów. W Sieci można znaleźć mnóstwo głosów przeciwko tej formie reklamy. Zarzuca się blogerom i dziennikarzom stronniczość, nastawienie na zyski, wprowadzanie w błąd zamiast rzetelnego informowania. Jednak nie każdy artykuł sponsorowany narusza zasady poprawnej reklamy. Wielu blogerów zamieszcza na swoich stronach posty z wytycznymi zamawianego artykułu, który spełnia wszystkie wymogi uczciwej promocji.

Wymogi dla etycznego artykułu sponsorowanego:
1. „Artykuł sponsorowany” - konieczna jest widoczna i jednoznaczna informacja, że dany artykułu jest opłacony i został napisany na zamówienie firmy lub producenta.
2. Zgodność z zasadami opisanymi w  Kodeksie Dobrych Praktyk Związku Firm Public Relations.
3. Jasne i zgodne z prawem zasady finansowania – wynagrodzenie dla strony publikującej musi być zgodne z oficjalnie obowiązującym cennikiem. Serwis Whitepress podaje przykład, kiedy jedna z dziennikarek portalu zajmującego się wnętrzami, zamieszcza promocyjny wpis w zamian za komplet filiżanek [P. Górecka, Etyczny artykuł sponosorowany, Whitepress, [data dostępu: 28.03.2014], dostępny w World Wide Web <https://www.whitepress.pl/baza-wiedzy/5/etyczny-artykul-sponsorowany>]. Jest to sytuacja niedopuszczalna, ponieważ traci na tym pracodawca dziennikarki, który nie inkasuje honorarium za reklamę, gdyż formalnie nie zostaje ona sprzedana.  
4. Zgodność z realnymi zaletami produktu i wysokiej jakości tekst – nie wolno wprowadzać czytelnika w błąd. Zalety opisywanego produktu powinny być przedstawione takie, jakie są naprawdę. Tekst powinien być w miarę możliwości obiektywny i bezstronny.
5. Poszanowanie konkurencji – należy pamiętać o tym, że ma być to tekst promocyjny produkty, a nie szkalujący konkurencyjne firmy [Tamże].

Funkcjonuje specjalny serwis pod nazwą Pay Per Post, za którego pośrednictwem blogerzy mogą łatwo kontaktować się z reklamodawcami. Obie strony przygotowują i prezentują swoje propozycje na tej platformie i przeszukują inne ogłoszenia. Portal powstał w 2006 roku, od razu wzbudzając falę krytyki. Przeciwnicy podkreślali nieetyczność sponsorowania blogerów. Jednak jeszcze w tym samym roku serwis, jako jedna z pierwszych organizacji, wprowadził żelazną zasadę oznaczania sponsorowanych wpisów, chociaż początkowo zamieszczenie przy artykule informacji o jego opłaceniu skutkowało blokadą wypłaty honorarium za reklamę [M. Maj, Bloger sponsorowany powinien się ujawnić, Dziennik Internautów, [data dostępu: 28.03.2014], dostępny w World Wide Web <http://di.com.pl/news/15484,0.html>].

Publikacja materiału promocyjnego i nieoznaczenie go w stosowny sposób to rodzaj kryptoreklamy, która jest przejawem nieuczciwej konkurencji. Ustawa z dnia 16 kwietnia 1993 roku o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji jako czyn nieuczciwej konkurencji w zakresie reklamy uważa, między innymi wypowiedź, która zachęcając do nabywania towarów lub usług, jednocześnie sprawia wrażenie neutralnej informacji [Ustawa z dnia 16 kwietnia  1993 r. o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji (Dz.U. z 2003 r. Nr 153, poz. 1503, ze zm.)]. Liczne serwisy internetowe, jak Vagla.pl, Dziennik Internautów – Biznes i Prawo, Spider's Web, donoszą o wielu przypadkach sieciowej kryptoreklamy.

Jacek Gadzinowski na swojej autorskiej stronie gadzinowski.pl w jednym z artykułów pisze, że nie ma żadnych powodów, dla których blogerzy nie mieliby otrzymywać honorarium za recenzje i wpisy na swoich witrynach [J. Gadzinowski, Marketing na blogach – kupno hurtem czy skuteczne działanie kontekstem?, Gadzinowski.pl,  [data dostępu: 28.03.2014], dostępny w World Wide Web <http://gadzinowski.pl/komunikacja/marketing-na-blogach/>]. Jako argument wysuwa fakt, że marketerzy i agencje reklamowe nie wykonują swojej pracy za darmo. Ponadto wypracowanie marki i wizerunku firmy wymaga dużych nakładów finansowych. Nie inaczej jest z marką i wizerunkiem bloga, na których później korzysta reklamodawca. Dodatkowo niezwykle cenny jest czas blogera. Dlatego też, według autora, nie ma nic złego w tym, że blogerzy korzystają z tej formy zarobkowania.


Wróćmy raz jeszcze do wspomnianego wcześniej badania rynkowego „Stosunek Polaków do reklam”. Respondenci pytani o najbardziej wiarygodne źródła informacji na pierwszym i drugim miejscu podają opinie znajomego i grupy znajomych. W skali 1-10, opinia znajomego otrzymała 5,53 pkt. Niewiele mniej, bo 5,10 pkt otrzymały wypowiedzi na forach internetowych, będące na trzecim miejscu w rankingu. Oznacza to, że konsumenci w znacznej mierze ufają opiniom internautów. Zgodny z etyką dziennikarską i marketingową artykuł reklamowy jest jak najbardziej nieszkodliwym zjawiskiem. Jednak nieumieszczenie stosownych informacji o opłaceniu tekstu oraz   nieustannie wychodzące na światło dzienne afery związane z kryptoreklamą w blogosferze, mogą mocno nadszarpnąć zaufanie Internautów dla blogerów i dziennikarstwa obywatelskiego. A utracone zaufanie będzie niezmiernie ciężko odbudować.

Katarzyna Kułak - studentka UMCS na kierunku Informacja naukowa i bibliotekoznawstwo oraz dodatkowej specjalności - Bałkanistyki. Była przewodnicząca Studenckiego Koła Informacji Naukowej "Palimpsest". 

czwartek, 3 kwietnia 2014

W świecie e-commerce

Źródło grafiki: http://e27.co/is-foreign-investment-a-no-go-for-e-commerce-companies-in-indonesia/
Termin e-commerce określa się jako sprzedaż towarów i usług z wykorzystaniem sieci internetowej. Według definicji Głównego Urzędu Statystycznego „obejmuje [on] transakcje przeprowadzone przez sieci, oparte na protokole IP i przez inne sieci komputerowe. Towary i usługi są zamawiane przez te sieci, ale płatność i ostateczna dostawa zamówionego towaru lub usługi może być dokonana w sieci lub poza siecią. Transakcje mogą być dokonywane pomiędzy przedsiębiorstwami, z osobami indywidualnymi, instytucjami rządowymi lub innymi organizacjami prywatnymi i publicznymi” [Pojęcie stosowane w badaniach statystycznych statystyki publicznej: e-handel (handel elektroniczny), [dostęp: 1 kwietnia 2014], <http://www.stat.gov.pl/gus/definicje_PLK_HTML.htm?id=POJ-5934.htm>]. Zamiennie z określeniem e-commerce stosuje się pojęcie handlu elektronicznego lub e-handlu.

Jak to było z e-commerce, czyli słów kilka o historii

Genezy e-commerce można doszukiwać się już w latach 80. XX w., kiedy to pojawiły się systemy elektronicznej wymiany danych Electronic Data Interchange, w skrócie EDI. Dzięki temu przedsiębiorstwa były w stanie udoskonalić i przyśpieszyć komunikację, wymieniając między sobą różnego rodzaju informacje poprzez Internet. EDI ograniczał się jednak wyłącznie do sieci firmowej, w związku z czym wielu użytkowników zostało pozbawionych szansy na taki sposób porozumiewania. Kolejną innowacją, która pojawiła się w niedługi czas po zaistnieniu systemów elektronicznej wymiany danych, był handel elektroniczny B2B. Wykorzystywał on wszelkie aplikacje informatyczne, opierające się na sieci i sprawił, że Internet stał się bardziej elastyczny w porównaniu z EDI. Już od 1979 r. istniała możliwość dokonywania zakupów on-line, jednak znaczne spopularyzowanie takiego działania miało miejsce w 1992 r., wraz ze zniesieniem zakazu komercyjnego wykorzystywania Internetu obowiązującego wówczas w Stanach Zjednoczonych [E-commerce – handel elektroniczny jako podstawa nowoczesnej gospodarki, [dostęp: 1 kwietnia 2014], <http://www.heuristic.pl/blog/e-commerce/106.html>]. W Polsce pierwszy sklep internetowy powstał na początku 1996 r. Został on założony przez warszawską firmę Terent, jednakże bardzo szybko zakończył swoją działalność [Historia sklepów internetowych, [dostęp: 1 kwietnia 2014], <http://www.sklepinternetowy.waw.pl/historia.html>].

Jak się dzieli handel elektroniczny?

Jednym z podziałów handlu elektronicznego jest podział na:

· Handel elektroniczny bezpośredni – w którym to transakcja odbywa się w sieci
· Handel elektroniczny pośredni – kiedy zamówienie i opłata dokonywane są w sieci, jednakże dostawa towaru odbywa się już metodą tradycyjną
· Handel elektroniczny hybrydowy – w którym wykorzystywane są różnego rodzaju formy przejściowe

Inna klasyfikacja wyróżnia:

· Handel elektroniczny pomiędzy firmami B2B (Business to Business)
· Handel elektroniczny pomiędzy firmą, a konsumentem B2C (Business to Customer)
· Handel elektroniczny pomiędzy konsumentami C2C (Customer to Customer)
· Handel elektroniczny pomiędzy konsumentem, a firmą C2B (Customer to Business) [E-commerce – handel elektroniczny jako podstawa…, op.cit.]

Pomocna dłoń, a  więc co się liczy w e-commerce?

Poruszając temat handlu elektronicznego nie można zapominać, iż jednym z ważniejszych zagadnień jest wykorzystywanie w nim usług internetowych, takich jak: e-mail, protokół FTP i grupy dyskusyjne. Dzięki temu możliwe jest rozpoczęcie procesu sprzedaży on-line, a także nawiązanie wirtualnych kontaktów z klientami. 

Za pośrednictwem wiadomości e-mail, przedsiębiorstwa mogą wysyłać do swoich klientów aktualne oferty reklamowe, informując ich w ten sposób na bieżąco o najnowszym asortymencie i promocjach. Należy jednak pamiętać, że bardzo istotną kwestią jest to, aby użytkownik wyraził uprzednio zgodę na otrzymywanie takich  maili.

Protokół FTP, czyli File Transfer Protocol, pozwala na przekazywanie tekstów, obrazów, danych audio i wideo z serwera FTP do osobistego komputera z wykorzystaniem Internetu, bądź też w odwrotnym kierunku. „Liczni dostawcy integrują możliwość przesyłania plików ze swoimi stronami WWW. Często, przynajmniej przy przesyłaniu danych, droga okrężna poprzez program FTP już nie jest potrzebna. W takich przypadkach użytkownik przed dostępem do strony z możliwością pobierania plików albo uruchamianiem aplikacji musi się zarejestrować, co daje możliwość zaoferowania późniejszych uaktualnień albo kompletnych produktów, a to dodatkowo rozkręca biznes internetowy” [T.R. Köhler, R.B. Best, Electronic Commerce: koncepcje, realizacje I wykorzystanie w przedsiębiorstwie, Warszawa 2001, s. 44].

Wykorzystanie grup dyskusyjnych, czyli tzw. Usenet’u, do zareklamowania swojej firmy w Internecie, również może wpłynąć znacząco na dalszy jej rozwój. Przede wszystkim umieszczenie takiego ogłoszenia pozwoli na przyciągnięcie uwagi szerszego grona internautów, a ponadto wpłynie na wzrost odwiedzin strony danego przedsiębiorstwa. Niezwykle istotny jest jednak odpowiedni dobór grupy dyskusyjnej, która rzeczywiście może być zainteresowana daną tematyką [Ibidem, s. 180-181].

Za co lubimy e-commerce?


W dzisiejszym świecie sklepy internetowe niewątpliwie są jedną z najpowszechniejszych form sprzedaży. Przede wszystkim pozwalają na zaoszczędzenie, jakże cennego aktualnie, czasu. Nowa płyta, bluzka, książka? Proszę bardzo. A może dywan, lampa czy terakota? Jak najbardziej. Świeże pieczywo, sok i kawa? To też wchodzi w grę. Wystarczy tylko kilka kliknięć i wszystko możemy kupić, nie ograniczając się jedynie do sklepów z terytorium naszego kraju, ale biorąc także pod uwagę sklepy zagraniczne. 

Bez wątpienia duże znaczenie ma również fakt, iż przed dokonaniem zakupu potencjalny klient ma możliwość zapoznania się z opiniami na temat konkretnego sklepu oraz porównania cen i ofert różnych przedsiębiorstw.

Firmy decydują się na założenie e-sklepu, co związane jest z wieloma korzyściami płynącymi z handlu elektronicznego. Główną jego zaletą dla przedsiębiorców jest zapewne redukcja kosztów związanych z wynajęciem lokalu czy opłaceniem rachunków, a także zatrudnieniem większej liczby personelu. Istotną rzeczą jest również możność opracowania bazy klientów dokonujących zakupów w danym sklepie i poznanie ich zamiłowań, a dodatkowo rozszerzenie grona odbiorców na klientów z całego świata. 

E-klient w e-commerce

Przedsiębiorstwa chcąc dostosować swoją ofertę indywidualnie dla każdego klienta gromadzą informacje o nim. „Najprostszą formą personalizacji jest podawanie adresu poczty elektronicznej. Usługodawca zdobywa w ten sposób bardzo ważną informację – bezpośredni dostęp do użytkownika (…) W celu lepszego dostosowania usług do konkretnego odbiorcy konieczne jest dokładne profilowanie osoby odwiedzającej serwis internetowy. Podstawową informację mogą dostarczać wypełniane przez klienta ankiety” [J. Gołuchowski, T. Staś, Postawy i zachowania e-klienta. W: Electronic commerce- gospodarka XXI wieku. Pod red. Dr hab. A. Tubielewicza, Gdańsk 2001, s. 44].

Innym ze sposobów gromadzenia danych o kliencie jest wykorzystanie polityki cookies, która umożliwia automatyczne zbieranie informacji poprzez monitorowanie aktywności internauty. Dzięki temu przedsiębiorca dowiaduje się, jakie strony odwiedza kupujący, jak często korzysta z Internetu,  jakiego oprogramowania używa, a także co kupuje i w jakich ilościach.

Jeszcze inną metodą wykorzystywaną przez firmy do zgromadzenia danych o kliencie jest skrypt rejestrujący wszystkie ruchy myszką na stronie internetowej. W ten sposób sprzedawcy poznają intencje i zachowania internauty [Ibidem, s. 45].

TOP 10 czyli najlepsze polskie sklepy internetowe

Jak wynika z Ósmego Rankingu Sklepów Internetowych Money.pl za rok 2013, polski rynek handlu elektronicznego rozwija się w zatrważającym tempie. Najlepszą firmą w dziedzinie kultura i rozrywka został sklep merlin, zdobywając aż 80 pkt. na 100 możliwych. Punkty były przyznawane za: asortyment, informacje o produkcie, procedurę zamawiania i dostawę zakupów, sposoby płatności, interakcję z klientem, jakość obsługi, łatwość dotarcia do informacji, przejrzystość i budowę strony, bonusy, a także pozostałe kryteria. Na podium uplasowały się również gandalf i matras. Kolejne miejsca należą do empiku, weltbildu, boomastera, selkara, inbooka, heliona i pwn. Ogromną zaletą tego rodzaju sklepów są dobre wyszukiwarki i ciekawe promocje, a także możliwość przeczytania fragmentu interesującej książki [E-commerce: raport, [dostęp: 2 kwietnia 2014], < http://iab.org.pl/wp-content/uploads/2014/01/raport_ecommerce.pdf>].




W ostatnich latach pojawiają się coraz to nowe e-sklepy, które oferują asortyment właściwie z każdej dziedziny. Niedawno do ogromnej rzeszy takich przedsiębiorstw dołączyły: Zara, Tesco czy Leroy Merlin [E-commerce trends, [dostęp: 2 kwietnia 2014], <http://2014jesien.ecommercetrends.pl/>]. Zakupy tanio, szybko i przyjemnie, bez wychodzenia z domu, na kanapie, z filiżanką kawy. W związku z tym nie pozostaje nam nic innego, jak tylko: KUPOWAĆ. 

Joanna Onak – studentka II roku studiów magisterskich na kierunku Informacja naukowa i bibliotekoznawstwo oraz dodatkowej specjalności – Bałkanistyka. Interesuje się historią Polski, w szczególności okresem II wojny światowej, archeologią, a także muzyką bałkańską.