piątek, 28 marca 2014

B. Poulet, Śmierć gazet i przyszłość informacji

Wedle raportów sporządzonych dla serwisu Press.pl od 2005 do 2013 roku dzienna sprzedaż ogólnopolskich dzienników spadła z 1,6 miliona egzemplarzy do zaledwie 900 tysięcy. Spadek sprzedaży dotknął zarówno obecne na rynku od wielu lat tytuły, jak i nowo powstałe gazety, dotknął na równi dzienniki ogólnoinformacyjne, jak i specjalistyczne. Sytuacja wygląda nieco lepiej w przypadku tygodników opinii, gdzie zajmująca pierwsze miejsce „Polityka” zanotowała w 2013 roku wzrost sprzedaży o 4% w stosunku do roku poprzedniego. Wśród tygodników lokalnych jako jedyny wzrost sprzedaży zanotował „Obserwator Lokalny” (0,03%). Zgodnie z danymi zgromadzonymi przez serwis Wirtualnemedia.pl kryzys nie ominął też czasopism młodzieżowych, dziecięcych i telewizyjnych. Wśród poradników i prasy specjalistycznej tylko nieliczne tytuły zanotowały niewielki wzrost sprzedaży.

Wszystkie te dane wskazują na znaczący spadek zainteresowania prasą w Polsce. Co więcej, analogiczne informacje znajdziemy na temat rynków prasowych większości pozostałych państw. Jeszcze kilka lat temu mogliśmy nazywać to „chwilowym zastojem”, jednak obecnie coraz częściej padają stwierdzenia, że gazety po prostu umierają. Dlaczego? Czy da się temu zapobiec? Jak będzie wyglądać nasza rzeczywistość bez gazet? Na te pytania starał się odpowiedzieć Bernard Poulet w swojej książce pod tytułem Śmierć gazet i przyszłość informacji.

Publikacja Pouleta to wnikliwe studium obrazujące to, czego przeciętny, zabiegany człowiek na co dzień nie zauważa. Na początku autor przedstawia na podstawie raportów z 2008 roku kondycję francuskiej i zagranicznej prasy, by w kolejnych rozdziałach omówić przyczyny takiego stanu rzeczy, a na końcu zaproponować możliwe rozwiązania, jakie mogłyby przynajmniej zastopować zanikanie prasy. Przez wiele lat pracujący jako dziennikarz i redaktor naczelny takich gazet jak „L’expansion” i „Courrier international” pokazuje „od kuchni” cały proces redakcyjny, zachowując przy tym obiektywizm. Trzeba jednak zaznaczyć, że im większa znajomość współczesnych mediów, tym mniejsza satysfakcja z lektury. Wielokrotnie w trakcie lektury miałam ochotę przeskoczyć kilka akapitów, bo omawiane w nich zjawisko było mi dobrze znane. Niemniej, nawet jeśli się ma spore pojęcie o prezentowanej w książce rzeczywistości, to sposób, w jaki autor poskładał poszczególne zjawiska, z pewnością skłoni nas do głębszej refleksji.

W książce wielokrotnie przewija się opinia, że coraz więcej osób traci zainteresowanie „poważną informacją” nastawiając się na informację rozrywkową. Tezę tę potwierdzają badania przytoczone przez Pouleta, który jednocześnie stwierdza, że tego typu informacje przestają być po prostu potrzebne. Uważam, że to stwierdzenie jest trochę na wyrost. Współczesny użytkownik Sieci coraz częściej tego typu informacjom nie ufa lub się ich po prostu boi. Internet wypacza bowiem istotne pojęcia, takie jak rzetelność, prawdziwość i etyka informacji. Serwisy internetowe utrzymujące się z reklam i odsłon są w stanie zrobić niemal wszystko, by użytkownik wciąż przeskakiwał z artykułu do artykułu, kuszony atrakcyjnymi tytułami i wymyślnymi opisami. Problem w tym, że owe „haczyki” coraz mocniej odbiegają od prawdziwej treści informacji. Najświeższy przykład to problem Ukrainy – przez wiele tygodni zalewały nas artykuły, których nagłówki sugerowały nadchodzącą agresję Rosji na Polskę, pojawiło się wielu ekspertów, którzy z przekonaniem zapowiadali III wojnę światową. I jak tu nie kliknąć? Klikamy więc i naszym oczom ukazuje się zupełnie co innego, niż się spodziewaliśmy. Na szczęście, coraz więcej tego typu „zagrywek” spotyka się z negatywnymi komentarzami czytelników, którzy mają dosyć straszenia ich i oszukiwania. Obecna sytuacja przypomina bajkę o pasterzu, który kłamał o tym, że jego owcę  porwał zły wilk, by wzbudzić większe zainteresowanie. A co będzie w momencie, gdy odbiorcy wiadomości zbagatelizują realne zagrożenie, kiedy ono naprawdę nadejdzie, skoro doświadczenie już ich nauczyło, że „media zawsze rozdmuchują sprawę”?

To, o czym tutaj piszę jest, oczywiście w dużej mierze wynikiem przemian, jakie zaszły we współczesnych mediach. Tradycyjna gazeta, aby utrzymać się na rynku, potrzebuje określonej renomy i zaufania. Portal internetowy już niekoniecznie. Tam znaczenie przelicza się na liczbę odsłon, a jak wiadomo, w rzeczywistości zmyślnie poprowadzonych połączeń i słów kluczowych nie trzeba być rzetelnym, by odpowiednia ilość użytkowników odwiedziła naszą stronę. Oczywiście, spadek jakości informacji nie dotyczy tylko nowych mediów, tradycyjne gazety również dotyka to zjawisko. Ale w o wiele mniejszym i zdecydowanie mniej szkodliwym stopniu. I tu pojawia się pytanie, dlaczego mimo tych oczywistości wybieramy częściej popularną witrynę niż znany dziennik? Czy chodzi o łatwość uzyskania, darmowy dostęp (tylko zresztą w teorii, o czym przekonacie się sięgając po tę książkę), a może wygodę w odbiorze treści, bo artykuły internetowe są w większości przypadków krótsze? Na to pytanie każdy użytkownik Sieci powinien odpowiedzieć sobie sam.

Podsumowując, Śmierć gazet i przyszłość informacji warto przeczytać z dwóch powodów. Po pierwsze ci, którzy nie są do końca uświadomieni na temat funkcjonowania rynku nowych mediów, dostają wyczerpujący jego opis, który z pewnością zmieni ich nastawienie do medialnej rzeczywistości. Po drugie, książka skłania do refleksji. Nieważne, czy kupujemy gazety, czy nie – nasz świat bez nich będzie zupełnie inny.

Magdalena Czerwińska

Tytuł: Śmierć gazet i przyszłość informacji
Autor: Bernard Poulet
Tłumaczenie: Oskar Hedemann
Seria: Mikrokosmos/Makrokosmos: Literatura 
Wydawca: Wydawnictwo Czarne
Miejsce wydania: Wołowiec
Data wydania: 2011
ISBN: 978-83-7536-237-4
Wymiary: 125x205 mm
Liczba stron: 272
Oprawa: miękka



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz