Wedle raportów
sporządzonych dla serwisu Press.pl od 2005 do 2013 roku dzienna sprzedaż
ogólnopolskich dzienników spadła z 1,6 miliona egzemplarzy do zaledwie 900
tysięcy. Spadek sprzedaży dotknął zarówno obecne na rynku od wielu lat tytuły,
jak i nowo powstałe gazety, dotknął na równi dzienniki ogólnoinformacyjne, jak
i specjalistyczne. Sytuacja wygląda nieco lepiej w przypadku tygodników opinii,
gdzie zajmująca pierwsze miejsce „Polityka” zanotowała w 2013 roku wzrost
sprzedaży o 4% w stosunku do roku poprzedniego. Wśród tygodników lokalnych jako
jedyny wzrost sprzedaży zanotował „Obserwator Lokalny” (0,03%). Zgodnie z
danymi zgromadzonymi przez serwis Wirtualnemedia.pl kryzys nie ominął też
czasopism młodzieżowych, dziecięcych i telewizyjnych. Wśród poradników i prasy
specjalistycznej tylko nieliczne tytuły zanotowały niewielki wzrost sprzedaży.
Wszystkie te dane
wskazują na znaczący spadek zainteresowania prasą w Polsce. Co więcej,
analogiczne informacje znajdziemy na temat rynków prasowych większości pozostałych
państw. Jeszcze kilka lat temu mogliśmy nazywać to „chwilowym zastojem”, jednak
obecnie coraz częściej padają stwierdzenia, że gazety po prostu umierają. Dlaczego?
Czy da się temu zapobiec? Jak będzie wyglądać nasza rzeczywistość bez gazet? Na
te pytania starał się odpowiedzieć Bernard Poulet w swojej książce pod tytułem Śmierć gazet i przyszłość informacji.
Publikacja Pouleta to
wnikliwe studium obrazujące to, czego przeciętny, zabiegany człowiek na co
dzień nie zauważa. Na początku autor przedstawia na podstawie raportów z 2008
roku kondycję francuskiej i zagranicznej prasy, by w kolejnych rozdziałach
omówić przyczyny takiego stanu rzeczy, a na końcu zaproponować możliwe
rozwiązania, jakie mogłyby przynajmniej zastopować zanikanie prasy. Przez wiele
lat pracujący jako dziennikarz i redaktor naczelny takich gazet jak
„L’expansion” i „Courrier international” pokazuje „od kuchni” cały proces
redakcyjny, zachowując przy tym obiektywizm. Trzeba jednak zaznaczyć, że im
większa znajomość współczesnych mediów, tym mniejsza satysfakcja z lektury. Wielokrotnie
w trakcie lektury miałam ochotę przeskoczyć kilka akapitów, bo omawiane w nich
zjawisko było mi dobrze znane. Niemniej, nawet jeśli się ma spore pojęcie o
prezentowanej w książce rzeczywistości, to sposób, w jaki autor poskładał
poszczególne zjawiska, z pewnością skłoni nas do głębszej refleksji.
W książce wielokrotnie
przewija się opinia, że coraz więcej osób traci zainteresowanie „poważną
informacją” nastawiając się na informację rozrywkową. Tezę tę potwierdzają
badania przytoczone przez Pouleta, który jednocześnie stwierdza, że tego typu
informacje przestają być po prostu potrzebne. Uważam, że to stwierdzenie jest
trochę na wyrost. Współczesny użytkownik Sieci coraz częściej tego typu
informacjom nie ufa lub się ich po prostu boi. Internet wypacza bowiem istotne
pojęcia, takie jak rzetelność, prawdziwość i etyka informacji. Serwisy
internetowe utrzymujące się z reklam i odsłon są w stanie zrobić niemal
wszystko, by użytkownik wciąż przeskakiwał z artykułu do artykułu, kuszony
atrakcyjnymi tytułami i wymyślnymi opisami. Problem w tym, że owe „haczyki”
coraz mocniej odbiegają od prawdziwej treści informacji. Najświeższy przykład
to problem Ukrainy – przez wiele tygodni zalewały nas artykuły, których
nagłówki sugerowały nadchodzącą agresję Rosji na Polskę, pojawiło się wielu
ekspertów, którzy z przekonaniem zapowiadali III wojnę światową. I jak tu nie
kliknąć? Klikamy więc i naszym oczom ukazuje się zupełnie co innego, niż się
spodziewaliśmy. Na szczęście, coraz więcej tego typu „zagrywek” spotyka się z
negatywnymi komentarzami czytelników, którzy mają dosyć straszenia ich i
oszukiwania. Obecna sytuacja przypomina bajkę o pasterzu, który kłamał o tym,
że jego owcę porwał zły wilk, by
wzbudzić większe zainteresowanie. A co będzie w momencie, gdy odbiorcy
wiadomości zbagatelizują realne zagrożenie, kiedy ono naprawdę nadejdzie, skoro
doświadczenie już ich nauczyło, że „media zawsze rozdmuchują sprawę”?
To, o czym tutaj piszę
jest, oczywiście w dużej mierze wynikiem przemian, jakie zaszły we
współczesnych mediach. Tradycyjna gazeta, aby utrzymać się na rynku, potrzebuje
określonej renomy i zaufania. Portal internetowy już niekoniecznie. Tam
znaczenie przelicza się na liczbę odsłon, a jak wiadomo, w rzeczywistości
zmyślnie poprowadzonych połączeń i słów kluczowych nie trzeba być rzetelnym, by
odpowiednia ilość użytkowników odwiedziła naszą stronę. Oczywiście, spadek
jakości informacji nie dotyczy tylko nowych mediów, tradycyjne gazety również
dotyka to zjawisko. Ale w o wiele mniejszym i zdecydowanie mniej szkodliwym
stopniu. I tu pojawia się pytanie, dlaczego mimo tych oczywistości wybieramy częściej
popularną witrynę niż znany dziennik? Czy chodzi o łatwość uzyskania, darmowy
dostęp (tylko zresztą w teorii, o czym przekonacie się sięgając po tę książkę),
a może wygodę w odbiorze treści, bo artykuły internetowe są w większości
przypadków krótsze? Na to pytanie każdy użytkownik Sieci powinien odpowiedzieć
sobie sam.
Podsumowując, Śmierć gazet i przyszłość informacji
warto przeczytać z dwóch powodów. Po pierwsze ci, którzy nie są do końca
uświadomieni na temat funkcjonowania rynku nowych mediów, dostają wyczerpujący
jego opis, który z pewnością zmieni ich nastawienie do medialnej
rzeczywistości. Po drugie, książka skłania do refleksji. Nieważne, czy kupujemy
gazety, czy nie – nasz świat bez nich będzie zupełnie inny.
Magdalena
Czerwińska
Tytuł: Śmierć gazet i
przyszłość informacji
Autor: Bernard Poulet
Tłumaczenie: Oskar Hedemann
Seria:
Mikrokosmos/Makrokosmos:
Literatura
Wydawca: Wydawnictwo Czarne
Miejsce wydania: Wołowiec
Data wydania: 2011
ISBN: 978-83-7536-237-4
Wymiary: 125x205 mm
Liczba stron: 272
Oprawa: miękka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz