niedziela, 13 kwietnia 2014

N. Carr, Płytki umysł. Jak Internet wpływa na nasz mózg


Chyba każdy użytkownik Internetu odczuwa nie do końca pozytywne skutki korzystania z niego.  Ja mam przede wszystkim problem z dłuższym skupieniem uwagi (w końcu w sieci bardzo szybko przeskakujemy ze strony na stronę, więc koncentracja nie jest tu kluczowa), ale też coraz większą trudność sprawia mi moja ulubiona czynność, jaką jest czytanie. Przyzwyczajona do hipertekstu chętnie „przeskoczyłabym” niechciane fragmenty w jakiejś powieści, a sięgając po tradycyjny podręcznik w poszukiwaniu jakiegoś konkretnego tematu łapię się na tym, że bardzo brakuje mi opcji „znajdź”. Gdy kiedyś za jednym zamachem potrafiłam „połknąć” kilkusetstronicową książkę, teraz coraz częściej potrzebuję wytchnienia w lekturze. Oczywiście, Internet nie sprawił, że zaczęłam drastycznie mniej czasu poświęcać na czytanie, ale po prostu zmienił je. Ale czy bezpośrednio przez nas odczuwalne skutki są jedynymi?

Nicholas Carr w książce „Płytki umysł. Jak Internet wpływa na nasz mózg” udowadnia, że nie tylko. Zanim jednak odkryje przed nami wszystkie aspekty oddziaływania sieci na nasz mózg, zabiera nas w podróż po umyśle człowieka i historii mediów. W pierwszych rozdziałach dowiemy się, jak funkcjonuje nasz mózg i jak kolejne odkrycia zmieniły sposób, w jaki był postrzegany przez wybitnych myślicieli i uczonych. Ta część książki jest naszpikowana specjalistyczną terminologią i może znużyć niezainteresowanych medycyną i psychologią czytelników, ale jej przeczytanie jest kluczem do właściwego odbioru pozostałych treści.

Dalsze rozdziały mówią o rozwoju sposobów komunikowania się oraz narzędzi je wspomagających od starożytności po czasy współczesne. Nie jest to jednak typowo historyczny przegląd – przy każdym wynalazku autor analizuje jego wpływ na rozwój ludzkości, starając się wskazać psychologiczne i socjologiczne skutki, popierając swoje rozważania cytatami i doświadczeniami wybitnych osobistości. Najciekawszy jest tu moim zdaniem przykład Fryderyka Nietzschego i jego relacji z maszyną piszącą, która pozwoliła mu tworzyć do ostatnich dni i który doskonale odzwierciedla to, co my przeżywamy teraz w zetknięciu z Internetem. Ten obszerny fragment jest więc przede wszystkim zbiorem dowodów na tezę autora o tym, że technologie intelektualne mają  największą i najtrwalszą władzę nad tym, co myślimy i jak rozumujemy.

Ostatnia część w całości poświęcona jest Internetowi. Autor szczegółowo omawia zasady jego funkcjonowania oraz kluczowe zjawiska z nim związane. Rysuje też profil przeciętnego użytkownika sieci wskazując wyraźne powiązania pomiędzy jego zachowaniem a aspektami internetowej rzeczywistości, w jakiej coraz częściej przybywa. Pokazuje nam, jak bardzo się  zmieniliśmy przez ostatnich kilkanaście lat, przy czym wielu z tych zmian nie jesteśmy świadomi. Zanurzeni w Internecie nie dostrzegamy, że zupełnie inaczej reagujemy na bodźce zewnętrzne, a nasz mózg coraz bardziej przestawia się z opcji „zapamiętaj” na „szybko znajdź”. Tymczasem przytoczone w książce badania jednoznacznie wskazują, że doszło do prawdziwej rewolucji.

Nasz mózg ciągle się zmienia. Jeszcze przed dwoma wiekami byliśmy miłośnikami wiedzy pełnej i ugruntowanej, utrwalonej w naszym umyśle. Dziś jesteśmy łowcami informacji, niejednokrotnie wyrwanych z kontekstu, które i tak po upłynięciu okresu przydatności wyrzucimy z pamięci. Wielu zwolenników Internetu podkreśla, że to jest właśnie jeden z pozytywnych skutków – nasza pamięć nie jest obciążona rzeczami, które wydają się nam nieistotne i które możemy bardzo szybko znaleźć.  Niedługo nie trzeba będzie więc uczyć się, a jedynie umieć szybko znaleźć jakieś informacje. Problem w tym, że wszystko co usłyszeliśmy, przeczytaliśmy czy zobaczyliśmy zostawia w nas swój ślad i jeśli będziemy coraz mniej pamiętać, to coraz dalej nam będzie od człowieczeństwa.

Oczywiście, autor nie przedstawia tylko negatywnych aspektów Internetu. Wskazuje też na szereg możliwości, jakie daje nam sieć. Internet jest źródłem wiedzy bez barier, umożliwia wymianę doświadczeń z ludźmi na całym świecie. Nie jest to więc tylko diabelski wynalazek mający wpędzić cywilizację z powrotem w mroki niewiedzy. Niemniej jednak kształtuje nasze zachowania, a w dalszej mierze osobowość i niekoniecznie wszystkie te zmiany będą miały dla nas pozytywne skutki.

 „Płytki umysł…” polecam każdemu, kto na co dzień korzysta z Internetu. To świetne kompendium wiedzy o rzeczywistości, w której żyjemy, napisane sprawnym, przyjaznym językiem. Autor występuje zarówno w trzeciej, jak i pierwszej osobie i dzięki takiemu sposobowi narracji jeszcze bardziej odczuwamy realność problematyki, jakiej dotyka. Oczywiście, nie dostaniemy tutaj recepty na uporanie się z negatywnym wpływem Internetu, nie dowiemy się co robić, a czego unikać, nie poznamy wizji naszej przyszłości. Wręcz przeciwnie, po lekturze będziemy mieli jeszcze więcej pytań i wątpliwości. Ale będziemy też bardziej świadomi, a świadomość jest wstępem do działania.

Magdalena Czerwińska

****

Nicholas Carr zaczyna swoją książkę od cytatu z Marshalla McLuhana mówiącego o tym, że środek przekazu sam jest przekazem. Jest to dla niego punkt wyjścia do rozważań nad tym, w jaki sposób oddziałuje na nas najnowsze medium elektroniczne. „Na dłuższą metę przekazywane treści okazują się jednak mniej istotne od samego medium, które wpływa na to, co myślimy i jak działamy. (…) tak popularny środek przekazu kształtuje, co widzimy i w jaki sposób, a także – pod warunkiem, że wykorzystujemy go odpowiednio długo – zmienia nas jako poszczególne jednostki oraz całe społeczeństwa”. I dalej: „To, że kierujemy całą naszą uwagę na przekazywane treści, może sprawiać, ze nie dostrzegamy głębokiego wpływu, jaki wywiera na nas medium. Jesteśmy zbyt zaabsorbowani tym, że się nas olśniewa bądź niepokoi, aby zauważyć, co się dzieje w naszej głowie, a w ostatecznym rozrachunku zaczynamy udawać, że sama technologia nie ma znaczenia”.

Skutkiem nadmiernego korzystania z nowego, oszałamiającego medium jest utrata zdolności koncentracji. Autor przede wszystkim wykazuje to na przykładzie zdolności czytania dłuższego tekstu. Okazuje się bowiem, że użytkownik Internetu zatraca tę umiejętność. Jego mózg zaczyna funkcjonować inaczej, w sposób, który głębokiej lekturze nie sprzyja, a nawet ją wyklucza. I raczej trudno pocieszać się, że to, co w tym wypadku tracimy, jest rekompensowane nowymi możliwościami. Szybkość wyszukiwania informacji, dostęp do nieograniczonej liczby źródeł, łatwość dostępu do poszukiwanego fragmentu tekstu nie są w stanie zastąpić refleksji, namysłu, analizy tego, co błyskawicznie możemy odnaleźć. Co stworzymy z tych wyszukanych błyskawicznie strzępów? Jaką całość z tego złożymy i czy istotnie będzie ona miała jakąś wartość?

Internet zmienia sposób przyswajania informacji przez człowieka. Zmienia się sposób myślenia – zamiast myślenia linearnego, gutenbergowskiego, myśli rozbiegają się promieniście we wszystkie strony, jak odnośniki w hipertekście, w sposób nie dający się kontrolować, nie przynosząc żadnego efektu intelektualnego.

Takie zmiany oczywiście powodują opór u bardziej zachowawczej, inteligenckiej części ich obserwatorów. Oczywiście, w przypadku każdej innowacji należy liczyć się z krytyką konserwatystów, nielubiących zmian. Sądzę jednak, że pewne aspekty tych nowych zjawisk bezdyskusyjnie są negatywne. Optymalne byłoby, gdybyśmy potrafili korzystać z nowych mediów i nowych technologii w sposób świadomy, kontrolowany, nie pozwalając sobie na utracenie tych umiejętności, którymi dysponujemy i które bez wątpienia są potrzebne.

W Płytkim umyśle znajduje się ciekawe omówienie zagadnień z zakresu neurologii (oczywiście na poziomie laika, dzięki czemu nie ma problemu z ich zrozumieniem). Carr dowodzi, że nawet dorosły mózg jest plastyczny (neuroplastyczność mózgu). I musimy zdawać sobie sprawę z tego, jak pod wpływem kontaktu z nowymi technologiami dokonuje się przebudowa sieci neuronalnej naszych mózgów. Wywód ten znalazł się w książce nie bez powodu, jest bowiem Autorowi potrzebny do udowodnienia głównej tezy. Podobną rolę odgrywa rozdział następny, poświęcony pismu i kulturze piśmiennej. Niestety znaczne partie tekstu poświęcone technologiom komputerowym wyczerpująco omawiają kwestie doskonale znane z codziennej praktyki każdemu użytkownikowi komputera podłączonego do sieci. Te fragmenty można byłoby skrócić, czy nawet w ogóle usunąć z tekstu.

Nicholas Carr jest oczywiście zwolennikiem i obrońcą książki tradycyjnej. Obawiam się jednak, że jego romantyczne argumenty przeciwko hipertekstowi, książce elektronicznej, aczkolwiek oczywiste dla podobnych mu tradycjonalistów, nie będą miały żadnego znaczenia dla zwolenników nowych technologii. Na szczęście nie poprzestaje na nich i rozwija swoją argumentację opisując, w jaki sposób Internet zmienia dawniejsze media, a także książkę, tekst linearny, jak zmienia się nie tylko lektura, ale także tworzenie tekstu, sposoby jego edycji, dystrybucji, publikacji i konsumpcji. Jak pisarze, wydawcy i dystrybutorzy „treści” muszą dostosowywać się do nowych warunków i do zmienionych oczekiwań i przyzwyczajeń odbiorców. Carr broni głębokiej lektury i chyba słusznie zalicza niektórych publicystów odrzucających ją, „dla których ekran, a nie papier, stanowi najważniejszy kanał informacyjny”, do skrzydła antyintelektualistów.

„Gdy podłączamy się do sieci, wchodzimy w środowisko, które sprzyja pobieżnemu czytaniu, chaotycznemu myśleniu i pobieżnej nauce”. Internet dostarcza „dokładnie tego rodzaju bodźców sensorycznych i poznawczych – powtarzających się, intensywnych, interaktywnych, uzależniających – które, jak dowodzą badania, prędko i wyraźnie przekładają się na zmiany w obwodach neuronalnych i w funkcjonowaniu mózgu”. Jak dowodzą badania, hipertekst zakłóca proces uczenia się i obniża poziom rozumienia czytanego tekstu. Jak użytkownicy Internetu czytają teksty online? Odpowiedź jest prosta: nie czytają wcale.

Bardzo ważne jest także stwierdzenie, że koncepcja zakładająca możliwość odciążenia ludzkiej pamięci poprzez przeniesienie jej funkcji do systemów komputerowych po to, aby nieobciążony zbędnym balastem umysł mógł zająć się bardziej produktywnym działaniem, jest z gruntu fałszywa. „Odciążony” w ten sposób umysł będzie pracował na jałowym biegu. Opróżniona pamięć nie dostarczy mu tworzywa, z którego mógłby coś skonstruować, a silikonowa proteza pamięci wręcz powoduje jego przeciążenie (wyjaśnienie tego pozornego paradoksu znajduje się w książce). By jednak to zrozumieć, poznać wpierw trzeba różnicę pomiędzy ulotną, krótkotrwałą pamięcią roboczą, a pamięcią długotrwałą, w której przechowywane są wspomnienia. Cyfrowi antyintelektualiści o tej różnicy nie wiedzą.

Kreatywność jest owocem głębokiej refleksji i skupienia. Wielozadaniowość, przerzucanie się między okienkami, linkami, tekstami, obrazami, słowem – kolejnymi bodźcami, jednoznacznie spłyca użytkownika intelektualnie. W efekcie trenuje się on w mechanicznym wykonywaniu stereotypowych zadań, nie ma zaś szans na dokonanie czegoś istotnego. „Gdy wykonujemy online wiele zadań na raz (…) ćwiczymy nasz mózg, aby zwracał uwagę na bzdety”.

Warto przeczytać tę książkę, żeby dowiedzieć się, co się dzieje w naszej głowie, kiedy korzystamy z Internetu i w jaki sposób kształtuje on nasz mózg. (pt)


Tytuł: Płytki umysł. Jak Internet wpływa na nasz mózg
Autor: Nicholas Carr
Tłumaczenie: Katarzyna Rojek
Wydawca: Helion
Miejsce wydania: Gliwice
Data wydania: 2012
ISBN: 978-83-246-4138-3
Wymiary: 140x208 mm
Liczba stron: 280
Oprawa: miękka

2 komentarze:

  1. Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń